sobota, 25 maja 2013
# 76 Louis
Otworzyłam zmęczone oczy, które przestały świecić swoim blaskiem od kilku miesięcy.Podniosłam się z łóżka nie mając najmniejszej ochoty ponownie zjawić się w szkole. Kolejne spojrzenia, bezpodstawne śmiechy w moją stronę..nienawidziłam tego miejsca.Jako jedynie zadawało mi tyle cierpienia, a dokładniej osoby tak uczęszczające.
Kolejny przytłaczający mnie dzień. Raniący moje serce coraz bardziej.Jest tak bardzo zranione, czuję że nie ma już dla niego ratunku. Jednak dalej brnę w to źle wpływające na mnie środowisko.
Z brakiem sił odbyłam poranna toaletę po raz kolejny nie zjadając śniadania skierowałam się w stronę szkoły. Dzień jak co dzień. Dla mnie zawsze jest szary, a minuty przed godziną 8 rano nadzieją na lepszy dzień. Zawsze rozmyślam, że to właśnie dzisiaj wejdę do szkoły jako zwykła, nie wyróżniającą się dziewczyną, którą nikt nie zauważy. Dla niektórych to dziwne, chcą być lubiani, popularni,ale ja właśnie o tym marze. Aby w spokoju, bez żadnego strachu wracać tutaj każdego dnia.Nie martwić się, że po raz kolejny zostanę wyśmiana bez powodu.Niestety po raz kolejny się pomyliłam. Przekroczenie progu wiązało się z głupimi śmieszkami, które są już rutyną. Jak ja w ogóle mogę myśleć, że to się kiedyś skończy? Szłam przez korytarz z głową spuszczona na dół. Pragnęłam zapaść się pod ziemie, nigdy się do tego nie przyzwyczaje, to za bardzo mnie rani.Szepty, śmiechy, wytykanie palcami, nie dało się tego nie zauważyć.Czułam jak obolałe serce promieniuje łzami w moje oczy. Nie mogłam dać po sobie poznać słabości, jeszcze bardziej zaczęliby mnie męczyć. Otarłam niewidoczną jeszcze łzę na policzku. Odruchowo podniosłam wzrok. Najpopularniejsza grupka chłopaków zwróciła moją uwagę. Jak zwykle...to oni wszystko zaczęli. Cieszyli się moim bólem.Moje cierpienie ich uszczęśliwiało.Uwagę przykuł nowy członek znajdujący się miedzy 5 chłopakami. Czerwone spodnie, włosy postawione na żelu to obrzydzenia, ale zarazem śmiech z mojej osoby uwydatniał się na jego twarzy.Pogarda nowego ucznia naszej szkoły, sprawiła, że kolejna osoba znalazła się na mojej liście 'nienawidzę'.Odrzucona przez całe społeczeństwo przebrnęłam przez wszystkie lekcje. Moje serce radowało się końcem tego dnia, lecz ciągle dominowało cierpienie.W drodze powrotnej mogłam dać upust wszystkim emocją. Łzy rzewnie spływały po moich policzkach. Miałam dość, siebie, znajomych, całego świata. Brakowało sił, żeby dalej brnąć w te wszystkie upokarzające mnie sytuacje.Rzuciłam plecak gdzieś w kąt. Nienawidziłam..chce skończyć to wszystko! Bez wyjątku! Nie chce już cierpieć..osoby wyrządziły mi już tyle bólu, którego nie wytrzymuję. Otworzyłam szafkę. Środki nasenne przygotowane były już od pewnego czasu. Wiedziałam, że to zrobię. Była to zaledwie kwestia czasu. Białe proszki wysypały się na rękę. Rozpływały się pod wypływem kropli płaczu zatrzymujących się na ręce. Poczułam je w buzi..teraz tylko czekać na zapomnienie, czyli ukojenie.
'Oczami Louis'a'
-Muszę iść?-zapytałem zniesmaczony
-Tak, to taka tradycja. Idź-wręczyła mi kawałek ciasta a ja niezadowolony musiałem wybrać się do sąsiadów
Zadzwoniłem do drzwi lecz nie dostałem żadnej odpowiedzi, a drzwi nawet nie drgnęły. Zdezorientowany sam chwyciłem za klamkę.
-Jest tutaj ktoś?-krzyknąłem rozglądając się dookoła mieszkania
Cisza panująca w mieszkaniu lekko mnie zdziwiła. Postanowiłem zostawić wypiek mamy w kuchni, którą także wypełniała pustka. Powolnym krokiem zbliżyłem się do stołu. Odłożyłem prezent zauważając osobę przy stole w jadalni.
-Przepraszam, ale myślałem, że nikogo nie ma.
Nastolatka, tak mi się zdawało, nie drgnęła. Głowę opartą miała o ręce skrzyżowane na stole.
-Przepraszam czy coś ci się stało?-zapytałem niepewnie podchodząc bliżej-Ej jak się czujesz?-jej zachowanie wystraszyło moje serce kiedy ruszając jej ramiona dziewczyna nie obudziła się
-Obudź się!-krzyknąłem odsuwając ja od stołu-[T.I]?-zapytałem zdziwiony czując jak moje serce przyśpiesza rytm-Obudź się! Słyszysz mnie! [T.I]?! Co ty zrobiłaś?-krzyczałem ogarnięty strachem
Ciało zaczęło się trząść. Wybranie numeru na karetkę okazało się bardzo trudne. Bałem się, że będzie juz za późno. Przecież ona popełniła samobójstwo..odpwiedzialność na mnie ciążąca tak bardzo mnie przerażała.
'Oczami [T.I]'
Ciężkie powieki podniosły się. Biała powierzchnia ukazała się moim oczom. Chwila bez opamiętania. Nie wiedziałam co się dzieję.Obraz lekko zamazany. Mężczyzna w białym farturze a obok niego chłopak, którego twarz była mi znana lecz nie na tyle aby podać jego imię. Chwila rozglądania się a informacja dotarła do rozumu. Uświadomiłam sobie co się stało i zaczęłam żałować.Zła na siebie, że znajduję się w tym miejscu. Skutek mojego czynu miał być inny.
-I jak się czujesz?-usłyszałam przyjazny męski głos
-Co ty tutaj robisz?!-podniosłam głos zbierając wszystkie siły
-Spokojnie, tylko pytam. To ja cie uratowałem-usiadł obok mnie delikatnie, lecz jego oczy wypełnione były szczęściem ale i strachem
-Po co to zrobiłeś? Trzeba było mnie zostawić!-każde słowo przysważało mi ból
-Czemu to zrobiłaś?-zapytał chwytając moją rękę
-Zostaw mnie! To nie twoja sprawa-spojrzałam na niego z pogardą-Zresztą co to cię wszystko obchodzi? Wracaj do swoich kolegów i dalej się ze mnie śmiej.asss-syknęłam z bólu kiedy chciałam się podnieść
-Nie ruszaj się-wystraszył się-To nie tak.
-A jak?! Nie znasz mnie! Nie wiesz co przeżyłam! Co ty tu jeszcze robisz?!-krzyczałam ostatkiem sił
-Ale chce cię poznać-delikatny,denerwujący mnie uśmiech zagościł na jego twarz
-Spadaj!-krzyknęłam opadając głową na poduszkę czując jak moje ciało opada z całej energii-Nie mam mamy, zginęła 2 lata temu w wypadku. Wjechał w nią pijany kierowca, nie miała szans na przeżycie. Zmarła w szpitalu. Byłam z nią bardzo blisko. Była jak przyjaciółka. Od tego czasu mój tata codziennie pije, nie poświęca mi w ogóle czasu. Jeszcze ta szkoła. Codziennie się ze mnie śmiejecie, nawet nie wiem czemu. To wszystko jest za trudne. Chciałam być tylko szczęśliwa, a ty to wszystko popsułeś.-powiedziałam po chwili ciszy-Wynoś się stąd! Nie chce cię widzieć.
-Ale ja chce..-przerwałam mu
-Nienawidzę cię! wynocha!-krzyknęłam i wraz z jego wyjściem łzy spłynęły po policzkach
Wszystkie moje marzenia uleciały w przestrzeń. Inaczej wyobrażałam sobie teraz moje życie. Moje ciało było zbyt słabe, abym mogła wrócić do domu. Cieszyłam się, bo chociaż raz unikałam raniących mnie słów ze strony rówieśników. Dwa dni rozmyślałam na szpitalnym łóżku co będzie dalej. Jak teraz potoczy się moje życie. Co zrobić, żeby być szczęśliwą? Ponowić próbę?
-Dlaczego nie chcesz wpuścić tego chłopca do siebie?-zapytała młoda pielęgniarka podłączając kroplówkę
-Jakiego chłopaka?-jej głos mnie zaskoczył
-Ten który cie tutaj przywiózł. Od kiedy tu jesteś siedzi na korytarzu, nawet na chwile nie poszedł do domu-uśmiechnęła się lekko-Musi mu na tobie zależeć.
-Może chce po raz kolejny się ze mnie pośmiać-powiedziałam pewna siebie
-Raczej nie, co chwile pyta się o twój stan. Naprawę się o ciebie boi-zapewniała mnie kobieta
-Może Pani go wpuścić?-zapytałam lekko niepewna
Jej odpowiedzią był uśmiech i zadowolenie. Po chwili w drzwiach ukazał się znany chłopak. Jego zmęczone oczy nie wyglądały za dobrze.
-Powinieneś iść do domu-odezwałam się kiedy usiał obok
-Zostanę z tobą.Chciałem cię przeprosić, nie chciałem się z ciebie śmiać. Po prostu jestem tutaj nowy i chciałem się kormuś przypodobać. Chciałem znaleźć przyjaciół. Przepraszam-jego oczy wbijające się we mnie, wiedziałam, że żałuję tego co zrobił
-Nie musisz przepraszam, rozumiem cię, ale proszę wracam do domu, wypocznij i jak będziesz czuć się na siłach i jeśli będziesz chciał możesz do mnie wrócić-ścisnęłam jego dłoń a na naszych twarzach zagościły promieniujace uśmiechy
Jednak to nie był koniec. Za parę godzin Louis ponownie mi towarzyszył tak samo jak kolejny dzień, po którym wróciłam do domu. Nie opuszczał mnie na krok. Pilnował mnie w domu. Nie dopuszczał do mnie myśli kolejnej próby samobójczej. Stał się moim przyjacielem, który pomógł także w sprawie wyśmiewania. Po raz pierwszy poczułam przy sobie kogoś komu na mnie zależy. Kogoś w nim mam oparcie. Wspaniałe uczucie. Skupiając się wyłącznie na Louis'ie zapomniałam o wszystkich przykrościach, które w pewien dziwny sposób ustały. Przeróżne osoby zaczęły ze mną rozmawiać, uśmiechać się. Jak się okazało to wszystko stało się za sprawą chłopaka, do którego zaczęłam odczuwać mocniejsze uczucia.Po paru tygodniach oficjalnie staliśmy się parą. To on okazał się moim źródłem szczęścia. Z nim nie liczyło się nic innego. Pokochałam jego charakter. Jego osoba jest idealna, idealna, aby przeżyć z nią resztę życia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz