Biała suknia. Welon. Bukiet białych róż. Ostatnie poprawki.
Szybkie zerknięcie na zegar wiszący na ścianie. Jeszcze 15 minut. Za kwadrans
mam wyjść za mężczyznę moich marzeń. Kochałam go. Ja naprawdę go kochałam.
Prawda ? Pewnie, że tak… W końcu inaczej bym się nie zgodziła. Gdybym go nie
kochała to nie stałabym tu teraz w sukni ślubnej. Musiałam go kochać. Podjęłam
właściwą decyzję. Wyjdę za mężczyznę, który mnie kocha i którego … którego
kocham ja. Prawda ?
*
- (T.I) jesteś gotowa ? – odwróciłam się przodem do mojego
taty i posłałam mu delikatny uśmiech. Wydaje mi się, że przez ten ostatni
miesiąc tak jakby trochę się postarzał. To chyba przez te nerwy związane z
przygotowaniami do ślubu. Sama ostatnio chodziłam z telefonem w ręku upewniając
się czy wszystko na dzisiejszy dzień jest gotowe.
- Tak.. możemy już iść. – chwyciłam jedną dłonią swój bukiet
, a drugą podałam tacie. Razem opuściliśmy pokój.
*
Wszystkie oczy były utkwione w mojej osobie. Dosłownie
wszystkie. Nawet organista wychylił się delikatnie i wpatrywał się we mnie.
Wdech, wydech. Spokojnie. Dasz radę. To tylko krótki kawałek prostej drogi. A
ty musisz tylko iść przed siebie. Co może się złego znać ? Znając siebie ?
Wszystko. Mogę się potknąć o za długą suknię ślubną i wylądować na ziemi na oczach
tych wszystkich gości. Zaraz chyba zwymiotuję. Może to odpowiednia pora aby się
wycofać ? Przecież możemy wziąć ślub w tajemnicy. Bez tych wszystkich gości,
którzy tylko czekają aż popełnię jakąś gafę. Uśmiechnęłam się delikatnie sama
do siebie. Tak zrobię. Wycofam się, Nick pójdzie za mną, a jak nikt nie będzie
patrzył zwiejemy stąd. Możemy nawet odjechać autobusem. Wszystko mi jedno. Byle
daleko stąd.
*
Zmiana planów. Właśnie idę do ołtarza. Stawiam powoli krok
za krokiem. Prawa, lewa, prawa, lewa.. i tak w kółko. Nie potknąć się. Nie mogę
się potknąć. Nie teraz. Nie w tym momencie. Rozejrzałam się po zebranych w
Kościele gościach. W pierwszej ławce siedzieli nasi rodzice. Moja mama
zmarnowała już chyba 2 paczki chusteczek. I sądząc po jej minie nie ma zamiaru
przestać płakać. Tak samo moja przyszła teściowa. Siedzą obok siebie i zalewają
się łzami. Okropny widok. Za rodzicami siedzą ciotki, wujkowie i reszta.
Dopiero po chwili odszukałam wzrokiem swoich przyjaciół. Są. Cała ósemka. Zayn
z Perrie, Lou z Eleanor, Liam z Danielle, Harry oraz on… Niall. Moje serce
przyspieszyło na widok Irlandczyka. Zawsze tak reaguję na jego osobę. W końcu
jest moim najlepszym przyjacielem. Posłałam mu szeroki uśmiech. Horan
odwzajemnił go, ale to nie ten uśmiech, który pamiętam. Ten był taki jakby
wymuszony. Co jest ? Zmarszczyłam delikatnie brwi. Miałam zamiar podejść do
niego i zapytać się czy coś się stało, ale w tej chwili poczułam dłoń Nicka na
moim ramieniu. Przeniosłam na niego wzrok. Zaczyna się.
- Zebraliśmy się tutaj aby być świadkiem zawarcia…
Mała
dziewczynka siedziała na huśtawce. Po chwili przeniosła wzrok na jedzącego
niedaleko niej chłopczyka.
- Cześć… Jestem (T.I). Podzielisz się ?
- NIE ! To
jest moje ! Niall jestem…
- Czy ktoś jest przeciwny temu związkowi niech przemówi teraz….
- Niall
postaw mnie ! Proszę ! Obiecuję, że już więcej nie tknę twoich kanapek ! NIALL
PROSZĘ !
- O nie..
nabroiłaś, teraz czeka cię kara.
- NIALLER !
– po chwili dziewczyna wylądowała w basenie.
- ZABIJĘ
CIĘ !
- Czy ty Nicholasie Brownie bierzesz sobie za żonę (T.I) i
(T.N) i ślubujesz jej miłość….
- Nie pójdę
tam. Oni mnie wyśmieją. Wyglądam jak marchewka.
- Nie
prawda… (T.I) jesteś piękna. A te włosy.. tylko dodają ci uroku.
- Tak.. – Nick spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Czy ty (T.I) i (T.N) Bierzesz sobie za męża…
- Nigdy nie
pozwolę aby ktoś cię skrzywdził. Rozumiesz ? Nigdy nie będziesz już cierpiała.
Nie dopuszczę do tego.
- Obiecujesz
?
-
Obiecuję..
- (T.I) – ocknęłam się i spojrzałam na Nicka. Wszyscy wpatrywali
się we mnie. Po chwili przeniosłam swój wzrok na Nialla. Nie było go. Wyszedł ?
Zostawił mnie ? nie.. to nie może być prawda… ja muszę. Muszę mu powiedzieć co
naprawdę czuję.
- Ja.. przepraszam, ale nie mogę. Wybacz mi Nick.. –
wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i nie zważając na nawoływania gości wybiegłam
z Kościoła. Zdążyłam jeszcze spojrzeć na moich przyjaciół. Uśmiechali się.
*
Wspięłam się po drabinie i weszłam do domu na drzewie. Z
góry mówię – w sukni ślubnej to nie jest takie łatwe. Rozejrzałam się po domku.
Nie ma go.. ale jak to ? Myślałam, że tu będzie. Zawsze tu był, kiedy miał
gorsze dni. Usiadłam na małym krzesełku i schowałam twarz w dłoniach.
Zawaliłam. Znów.
- (T.I) ? – poderwałam się z krzesełka i spojrzałam na
blondyna. Stado motyli zaczęło wirować w moim brzuchu, a po ciele przebiegł
przyjemny dreszcz.
- (T.I) co ty tu robisz ?
- Popełniłam błąd. Nie powinnam godzić się. To wszystko
jedna wielka pomyłka.
- Nie rozumiem cię.. wyjaśnij mi pro… - Niall nie mógł
dokończyć, ponieważ wpiłam się w jego usta. Wplotłam dłoń w jego blond włosy.
Irlandczyk odwzajemnił pocałunek. Po chwili jednak opanowałam się.
- Przepraszam.. nie powinnam. Niall naprawdę mi przyk.. –
tym razem to mi przerwano przemowę. Ciepłe usta blondyna dotknęły moich. Najpierw
delikatnie, jakby był niepewny czy tego chcę.
Po chwili jednak nabrał odwagi i nasz pocałunek stał się bardziej
namiętny.
- Kocham Cię (T.I)..
- Ja ciebie też Niall
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz