#63 Zayn :**
Deszcz głucho dudni w grube szyby jednego z Londyńskich mieszkań. Krople, jedna
za drugą szybko pędzą w dół tafli szkła, delikatnie rozbijając się o
ciemno-brązowy parapet. Całe miasto zalewane jest przez miliony łez aniołów.
Gdziekolwiek sięga oko, ujrzeć można kolorowe parasolki. Mieszkańcy miasta
kłębią się na ulicach, chcąc jak najszybciej uchronić się przed zmoczeniem
swoich idealnie ułożonych fryzur oraz ubrań z eleganckich sklepów. Drogie
samochody szybko mijają kolejne dzielnice, spiesząc na dostojne przyjęcia i
wernisaże. Nie wszyscy jednak są tacy jak ci z najbogatszej części
Londynu.
Rozmyślania [T.I] nad tym, dlaczego chęć posiadania pieniędzy
przez ludzi przeradza się w walkę na śmierć i życie, przerywa głośne pukanie do
drzwi. Już dawno miała naprawić dzwonek, lecz jakoś nigdy nie miała na to
czasu... i pieniędzy. Gasi papierosa, odkłada kubek z zimną herbatą na biały
stolik i powoli wstaje z kanapy zdejmując z siebie kolejne warstwy wełnianych
koców. Po drodze do drzwi potyka się o szisze, przywiezioną z wakacji sprzed
pięciu laty. Tak dawno jej nie używała, może w końcu zacznie. Pamięta jak ją
kupowała, jest z podróży do Egiptu. Szła z Zayn'em, wąskimi ulicami miejscowego
bazaru, tysiące kolorów i przeróżne wzory tkanin oraz porcelany doprowadzały do
zawrotów głowy, aż natknęli się na ślepą uliczkę na końcu jednej z ulic, w
której siedział mężczyzna sprzedający kolorowe fajki wodne. Jedna wpadła [T.I] w
oko. Błękitno-czerwona, wyróżniała się spośród innych. Była tania, więc długo
się nie zastanawiała. Od tego czasu stoi zakurzona w kącie salonu.
Dochodzi do drzwi, przez
chwilę męczy się ze starym zamkiem i z trudem je otwiera. Listonosz wręcz jej
list, burczy pod nosem coś o cholernych zawisach i szybko zbiega schodami w
dół, dalej wykonywać swoją żmudną pracę. [T.I] delikatnie obraca białą kopertę w
dłoniach i siada na stołku przy blacie kuchennym. Spogląda na adres nadawcy.
Serce zaczyna bić ze zdwojoną prędkością, ręce zaczynają się pocić, a oczy
zachodzą łzami. Otwiera kopertę, wyciąga kartkę zgiętą w pół i zaczyna czytać.
Po samym charakterze pisma poznaje od kogo. Tak długo próbowała wymazać Go z
pamięci. Tak długo próbowała zlepić serce, które rozpadło się na tysiące
kawałków. Teraz wszystkie wspomnienia powróciły. Coś co czuła za każdym razem
gdy go widziała, znowu jest. Choć tego bardzo nie chce, myśli o jego ostatnich
słowach :"Byłaś tylko zabawką".List był krótki, lecz czytała go długo,
bezwiednie zapamiętując każde jedno słowo.
"
[T.I]
Nie wiedziałem, że to
kiedyś przyznam, nie wiedziałem, że to będzie prawdą, ale Cię kocham i nigdy nie
przestałem.
Byłem głupi, zostawiając
Cię dla innej dziewczyny, która nie była tego warta. Teraz wiem, że był to błąd,
którego srogo żałuję.
Uważała, że mnie
wykorzystujesz, że jesteś ze mną tylko dla pieniędzy. Z początku jej nie
wierzyłem, ale z biegiem czasu wygrała.
Wiem, że mnie
nienawidzisz, że zniszczyłem twoje życie i nigdy mi nie wybaczysz.
Prawdopodobnie nie jest to twój adres. Znalazłem go gdzieś i pomyślałem, że
warto spróbować. Nigdy nie przestanę Cię kochać.
Zayn "
Nie mogąc znieść bólu, zgniata list i wyrzuca do
śmieci. Udaje się do korytarza, spoglądając na zdjęcie przedstawiające ją i
Zayn'a, stające na komodzie obok telewizora. Zapomniała go wyrzucić. Wszystkie
wspomnienia z nim związane; fotografie; filmiki; prezenty, zniszczyła. Nie
wiedzieć czemu, ma sentyment do tego zdjęcia. Tak bardzo go kochała, a on ją
tylko wykorzystał. Stanęła przed lustrem, włosy związała w koński ogon i
zarzuciła na wyciągnięty sweter czarną skórzaną ramoneskę. Włożyła znoszone
Conversy, upiła łyk herbaty przegryzając jabłkiem w dziwnym ciemno zielonkawym
odcieniu i udała się w kierunku drzwi. Zamek puścił za pierwszym razem i drzwi
cicho się uchyliły, nie tak jak zawsze. [T.I] zbiegła po schodach napotykając po
drodze sąsiadkę z dołu z otyłym jamnikiem i wyszła na deszcz, który przyjemnie
ją rozbudził. Nie chciała wracać do domu, lecz widoki znanych jej od lat ulic,
przywodziły niechciane wspomnienia z zakamarków jej umysłu, które nigdy nie
powinny ujrzeć światła dziennego. Aby je odpędzić, kupiła sobie mocną, czarną
kawę w pobliskim Starbucksie i wolnym krokiem udała się w stronę parku. Lubiła
tam przesiadywać. Wijące się alejki, duże drzewa i świergot ptaków. To ją
uspakajało. Przynosiło ukojenie zbolałemu sercu.
Udała się w kierunki
brązowej ławeczki pod ogromnym drzewem. Zawsze tam przesiadywała. To w tym
miejscu poznała Zayn'a. Jednak to miejsce nie budziło złych wspomnień.
Zapatrzona w kwiaty budzące się do życia po deszczu, nie zauważyła, że ktoś
siedział na ławce. Stanęła paręnaście metrów dalej i wpatrywała się w postać.
Nagle mężczyzna siedzący na ławce podniósł zapłakane oczy do góry i spojrzał się
prosto na nią. Serce znów zabiło szybciej, a w brzuchu poczuła motyle latające w
tą i z powrotem. Nie sądziła, że to jeszcze poczuje. Że gdy znów ujrzy te
przenikliwe, brązowe oczy, kolana się pod nią ugną. A jednak. Chłopak wstał z
ławki i powoli ruszył w jej kierunki. [T.I] odwróciła się szybko i pobiegła w
stronę swojego mieszkania. Nie chciała znów do tego wracać. Za wielką krzywdę
jej wyrządził. Wbiegła na klatkę schodową, wdrapała się po drewnianych schodach
i przekręciła klucz w zamku. Wparowała do mieszkania, trzaskają z całej siły
drzwiami. Odwracając się tyłem do drzwi, serce omal jej nie wyskoczyło z piersi.
- Co ty tu robisz?! -krzyknęła rzucając się na chłopaka stojącego nieopodal
drzwi.
- Przepraszam, ale nie odpisałaś na list. Nawet nie wiedziałem czy
doszedł. Udałem się do parku. I tam Ciebie zobaczyłem. Kiedy zaczęłaś uciekać w
stronę jednej z ulic, dobrze wiedziałem, że w odpowiednie miejsce zaadresowałem
list. Znalazłem klucz przy oknie, więc postanowiłem na Ciebie zaczekać - [T.I]
wpatrywała się w niego, a łzy nie przerywały swojego wyścigu na jej polikach.
Powinna wyrzucić go z domu. Nie. Powinna w ogóle nie iść do tego cholernego
parku. Ale jednak coś ją tam przyprowadziło. Nie wie, dlaczego pozwoliła mu
mówić. Chyba jednak dalej coś do niego czuła. Nawet jeśli ją zranił. Nawet jeśli
jej życie stało się bez niego ruiną.
Zayn przenikał ją wzrokiem czekając na
jej reakcję. Nie wiedziała co powiedzieć. Emocje wzięły nade [T.I] górę i nie
wiedzieć czemu już po chwili znajdowała się w jego objęciach. Poczuła się
bezpiecznie. Tak jak nigdy dotąd.
- Przepraszam, że Cię zostawiłem. Nie
wiedziałem co robię. Byłem głupi. - mówił zanosząc się płaczem - Jesteś
najwspanialszą rzeczą jaka mnie spotkała. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
- Ale to co mówiłeś ... - oboje płakali, tak więc nie wiele widziała, ale
czuła, że się we nią wpatruje.
- Po ty co zrobiłem szukałem Cię. Długo.
Potem odpuściłem. Nie miałem siły. Moje serce krwawiło, ale teraz jest lepiej.
Bo Cię odnalazłem. Kocham Cię - przyciągnął ją mocniej do siebie i delikatnie
pocałował. Ona się jednak nie opierała. Odwzajemniła pocałunek, po czym
uśmiechnęła się szeroko.
- Ja Ciebie też. Tylko już mnie nie zostawiaj.
-
Nigdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz