W domu roznosił się
przyjemny zapach ciast oraz innych świątecznych dań. Wszystko wokół było
przystrojone kolorowymi, świecącymi ozdobami. Choinka migotała milionem małych
światełek, a na parapecie paliło się kilkadziesiąt świeczek... W całym
mieszkaniu czuć było atmosferę zbliżającej się Wigilii.
Weszłam do kuchni,
żeby sprawdzić, czy wszystko jest już gotowe - każda potrawa leżała już na
talerzyku, należało tylko wszystko przenieść do salonu. Nagle poczułam, że ktoś
przytula mnie od tyłu... "Niall" - błyskawicznie przeszło mi przez myśl.
To były pierwsze
święta, które spędzaliśmy w naszym wspólnym mieszkaniu. Byliśmy już 2 lata
razem, jednak dopiero niedawno zamieszkaliśmy ze sobą. Łączyło nas silne
uczucie, magiczna więź, której nic nie było w stanie rozerwać. Z każdym dniem
kochałam go coraz mocniej i mocniej. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Na
początku było trudno przyzwyczaić się do tych tłumów paparazzich, wszystkich
fanek i hejterów, jednak z czasem przywykłam do sławy Nialla. Byliśmy szczęśliwi
i to było najważniejsze.
- Ślicznie wyglądasz
- usłyszałam jego słodki szept. Odwróciłam się do niego, spojrzałam mu głęboko w
niebieskie oczy. Blondyn pocałował mnie, delikatnie i czule, po czym przytulił
mocno do siebie. - Codziennie zakochuję się w tobie od nowa. - zamruczał mi
delikatnie do ucha, zaczynając całować moją szyję. Był bardzo namiętny,
romantyczny. Wyczuwałam jego pożądanie, jego miłość...
- Kochanie, musimy
przenieść jedzenie do salonu - powiedziałam, nie mogąc oprzeć się rozkoszy jego
pocałunku... - za chwilkę przyjdą twoi rodzice...
- No dobrze... -
odpowiedział, odrywając się od mojej szyi. Dał mi całusa w policzek, po czym
podszedł do stołu, chwytając talerze. Kiedy już wszystko było gotowe, ogień
palił się w kominku, a prezenty leżały pod choinką, w domu rozległ się głośny
dźwięk dzwonka do drzwi. Wstaliśmy z kanapy i podeszliśmy do wejścia.
- Witajcie kochani! -
usłyszeliśmy radosny głos rodziców Blondyna. Przywitaliśmy ich, odwiesiliśmy
kurtki w korytarzu.
- Zapraszam do
salonu, kolacja już czeka! - powiedział Niall wesoło.
- Kochanie, nie
zapomnij o opłatku, jedzenie później! - szepnęłam mu na ucho, lekko przygryzając
je. Chłopak pocałował mnie w policzek, po czym stanęliśmy przy stole.
Odmówiliśmy modlitwę, wzięliśmy do rąk opłatki. Zaczęliśmy składać sobie
życzenia. Nie obyło się bez uścisków, czułych pocałunków. Rodzice Niall'a byli
bardzo mili i serdeczni, mimo że pierwszy raz ich spotkałam.
Usiedliśmy do stołu i
rozpoczęliśmy uroczystą kolację. Na początku rozkoszowaliśmy się aksamitnym
smakiem czerwonego barszczu, rozpływającymi się w ustach pierogami i pyszną
rybą. Później spróbowałam kilku tradycyjnych, irlandzkich potraw.
- No, takie święta są
najlepsze! - powiedział Niall. - Cała rodzina, wszystkie osoby, które kocham -
spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - I te wszystkie pyszne potrawy! - Malutka
łza spłynęła mi po policzku... Miałam nadzieję, że nikt tego nie
zauważy...
- Co się stało,
kochanie? - spytał Niall.
- Ech... Nic... Po
prostu bardzo się cieszę, że mogę tu z wami być... I żałuję, że nie ma tu moich
rodziców... - Mama i tata jechali odwiedzić mnie w Irlandii. Kupiłam im bilety
na samolot, nie mogłam doczekać się ich przylotu. Czekałam długo na lotnisku,
jednak okazało się, że po drodze spotkała ich burza, a pojazd wpadł w
turbulencje... Spadł do morza... Nikt nie przeżył, wszyscy zginęli. Po tym
wydarzeniu zamknęłam się w sobie, nie miałam chęci do życia. Straciłam dwie
najważniejsze osoby w moim życiu. Na szczęście na drodze życiowej spotkałam
Nialla, który pomógł mi pozbierać, zaopiekował się mną i moim sercem. Dzięki
niemu uwierzyłam, że mam jeszcze po co żyć, a moi rodzice patrzą na mnie z
góry...
- No to może... czas
na prezenty? - ukochany próbował poprawić mi humor.
- A nie mógłbyś nam
czegoś zagrać na gitarze? - spytałam.
- Uhm, oczywiście
[T.I.]. Dla ciebie wszystko! - odpowiedział, wychodząc z pokoju... Jednak
zauważyłam delikatny zawód w jego oczach. Nie wiedziałam, o co mu chodzi...
Przecież uwielbiał grać na gitarze!
Wrócił z instrumentem
i usiadł na kanapie. Dosiadłam się do niego, a on pocałował mnie w policzek, po
czym założył gitarę. Cały dom wypełnił się jej ślicznymi dźwiękami. Jego rodzice
patrzyli się na niego jak w obrazek. Wyglądał tak niewinnie i słodko, kiedy
grał. Cały oddawał się muzyce, w jego oczach odbijała się pasja do gry. Po
chwili zaczął śpiewać, w pokoju wybrzmiał jego piękny głos:
You'll never
love yourself half as much as I love you.You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,
Like I love you. Ooh...
I've just let these little things slip out of my mouth.
'Cause it's you, oh it's you.. it's you they add up to.
And I'm in love with you and all these little things.
'Cause it's you, oh it's you.. it's you they add up to.
And I'm in love with you and all these little things.
Spojrzał na mnie, jego oczy błyszczały jasno jak diamenty... Odłożył
gitarę, chwycił mnie za rękę, całując w policzek.
- Ślicznie, synku! - usłyszałam troskliwy głos jego mamy, który wyrwał mnie
z zamyślenia. Praktycznie zapomniałam o istnieniu czegokolwiek, poza mną i
Niall'em. Zahipnotyzował mnie tą muzyką, sprawił, że poczułam się, jakbym była w
innym świecie.
- Noo... to może teraz otworzymy prezenty? - usłyszałam głos Irlandczyka,
który najwyraźniej nie mógł się już doczekać wręczania upominków. Podeszłam do
choinki, wyciągnęłam z niej największe pudełko - to był podarunek od nas dla
rodziców Niall'a. Otworzyli paczkę, w której znajdował się nowoczesny ekspres do
kawy. Następnie wzięłam nieco mniejszy pakunek, który podałam ukochanemu.
Spojrzał na mnie, po czym rozpakował prezent. W środku znajdowała się nowa
koszulka, buty oraz srebrny naszyjnik w kształcie serduszka, z wyrytymi literami
- N + [Pierwsza litera twojego imienia]. Chłopak podziękował mi czułym
pocałunkiem. Następnie podał mi kolorową torebkę. W środku znajdowała się
ogromna książka. Otworzyłam ją na pierwszej stronie, gdzie ozdobnym pismem
napisane było: Niall i [T.I.] - Forever Together. Na kolejnych stronach
znajdowały się setki naszych wspólnych zdjęć - odkąd się poznaliśmy, aż do
teraz. Każde z nich przywoływało miliony wspomnień, co najważniejsze - wesołych,
przyjemnych wspomnień. Ten album opisywał całą naszą miłość...
- Dziękuję, to naprawdę śliczne! - powiedziałam wzruszona. Przytuliłam się
do chłopaka, jednak on odsunął się ode mnie. Spojrzałam na niego pytająco.
- To jeszcze nie koniec niespodzianek! - odpowiedział wesoło. Z kieszeni
marynarki wyjął małe, czerwone pudełeczko. Podał mi je, a ja rozwiązałam srebrną
wstążkę i otworzyłam wieczko.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom - w środku znajdował się śliczny,
srebrzysty pierścionek z ogromnym, błyszczącym diamentem! Łzy zaczęły spływać mi
po policzkach... Niall uklęknął przede mną, uśmiechnął się.
- [T.I.], jesteś wszystkim, czego potrzebuję, wszystkim, czego pragnę.
Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia. Chcę budzić się codziennie przy
tobie i wiedzieć, że będziesz moja już na zawsze. Wyjdziesz za mnie?
Tyle czasu czekałam na tę chwilę! Byłam szczęśliwa, wzruszona. Czułam się
jak jedyna dziewczyna na świecie, jak najszczęśliwsza osoba, która kiedykolwiek
stąpała po ziemi. A to wszystko dzięki jego miłości.
- Oczywiście, że tak! - powiedziałam, a Niall włożył pierścionek na mój
palec. Otarł łzy z mojego policzka, po czym przytulił mnie mocno. Zakręcił mną w
powietrzu i pocałował w policzek.
- I już nigdy cię nie stracę. I nic nas nie rozdzieli. - wyszeptał mi do
ucha.
Po chwili podeszli do nas jego rodzice, składając gratulacje i życzenia.
Ponownie przytulaliśmy się, a mama Niall'a stwierdziła, że jestem jej wymarzoną
synową i lepszej dziewczyny nie mogli sobie znaleźć. Cały wieczór minął w miłej,
ciepłej i rodzinnej atmosferze. Rozmawialiśmy o wszystkim, a pani Horan
udzieliła mi kilku przydatnych rad.
Dopiero, gdy rodzice Niall'a zamknęli za sobą drzwi, poczułam, jak uchodzi
ze mnie powietrze. Byłam wypełniona szczęściem, miłością. Tym wszystkim, co
dawał mi ukochany. Wiedziałam, że jest ze mną szczery, że nigdy mnie nie opuści
i nie zrani. Byłam pewna moich i jego uczuć. Kochaliśmy się, a nasze serca biły
tylko dla siebie. Dopełnialiśmy się, nie był nam potrzebny nikt inny. Każdy
pocałunek, każdy dotyk przepełniony był miłością i czułością. Powierzyłam swoje
serce właściwej osobie. Chłopakowi, z którym spędzę resztę życia.
Together. Forever.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz