# 37 Louis
Pustka.To właśnie czuję.Nie ma go przy mnie już 2 miesiące.Codziennie wstaje z myślą ,że jest przy mnie.Jednak go nie ma.Czuję jego obecność jednak go nie widzę...
Jak co dzień wstałam rano,ogarnęłam się i zeszłam na dół.On już tam czekał z kubkiem gorącego kakao i śniadaniem.Na sam widok moje kąciki ust podniosły się ku górze.A szczególnie na widok mojego chłopaka.Podszedł do mnie i przyciągnął do siebie.Pocałował namiętnie i słodko.
-Hej kochanie..-wyszeptał mi do ucha.
-Hej kotku.
-Zrobiłem ci śniadanko.-uśmiechnął się szczerze.
-Dziękuję. Jesteś kochany
.-musnęłam jego usta i podeszłam do stolika z posiłkiem.Usiadłam przy nim i zaczęłam spożywać jedzenie.Gdy skończyłam zaczęłam zmywać.Przytulił mnie od tyłu. Usmiechnęłam się sama do siebie. -
Pomyjesz później..
-Poczekaj już kończę.
-Ehh..dobra.-pocałował mnie w szyję i odszedł.
Po 5 minutach skończyłam.Wytarłam mokre ręce i poszłam do salonu gdzie czekał juz Louis.Poklepał miejsce koło siebie. Zrozumiałam jego gest i usiadłam koło bruneta.Objął mnie ramieniem.
-Co robimy?-powiedział po długiej ciszy.
-Nie wiem.-skierowałam wzrok w jego stronę.
-Napewno chcesz coś zrobić.
-Mmm..mam ochotę dać ci buziaka.-uśmiechnęłam się lekko.
-Zgadazam się !- ożywił się a ja zachichotałam.Usiadłam mu na kolana i zaczęłam muskać jego usta.On pogłębiał pocałunki.Nagle jego telefon zaczął wibrować
. -Przepraszam - wyciągnał telefon z kieszeni i odebrał połaczenie.
-Tak ? -... -Jasne już jadę. Narazie.-rozłaczył się. -Przepraszam cię. Mamy próbę.
-Tak nagle?
-Nie wiem czemu..
-Eh..-wstałam z niego i poszłam do kuchni.Poczułam ręke na moim ramieniu.
-Przepraszam..jak wrócę dokończymy.-pocałował mnie namiętnie.Ubrał buty i wyszedł. Słyszałam tylko dźwięk włączającego się silnika.Odjechał.Rozumiałam go.Był piosenkarzem więc nie miałam mu za złe że jeździ na próby.Ale jednak było mi przykro że tak nagle wychodzi
Upuściłam telefon na ziemie.Roztrzaskał się.Upadłam na kanapę i wybuchłam płaczem."To nie może być prawda" - powtarzałam sobie ciagle. Przypomniały mi sie słowa "Przykro mi.Pani chłopak nie przeżył"-nie mogłam w to uwierzyć.Jeszcze rano siedział koło mnie i tulił do siebie.Czułam jego oddech. Miał wpadek gdy jechał na próbę.Jego auto dachowało.Czemu akurat mnie spotykają te najgorsze nieszczęścia ? Czemu Bóg odbiera mi najważniejsze osoby w moim życiu? Mama,tata,Louis..nie ich już przy mnie.Straciłam wszystko co miałam. Usłyszałam pukanie drzwi.Nie chciałam nikogo widzieć.Szczególnie w takiej chwili.Ale pukanie nie ustawało.Podniosłam sie z kanapy wcierając chusteczką ociekające łzy.Podeszłam do czarnego prostokątu i nacisnęłam klamkę. Ujrzałam tych którzy mi zostali : Liam,Niall,Zayn i Harry.Odeszłam od drzwi zaprasząjac ich do środka.Zsunęłam się po ścianie na ziemie i wybuchłam płaczem.Jeszcze większym od tamtego.Chłopaki widząc to przytulili się do mnie.Oni także płakali.Nastała cisza
. -Czemu mnie to ciagle spotyka ?-dodałam po ciszy.
-On jest przy tobie
- Liam dotknął mojego serca - tutaj. -Już nigdy nie poczuje jego oddechu,jego ust i nigdy nie zobaczę tego pięknego uśmiechu który budził mnie codziennie rano. -Tego już nie zmienisz..on będzie i jest przy tobie.
-Dziekuję wam chłopaki
- wtuliłam się we wszystkich.Spojrzałam w górę i powiedziałam : "Kocham cię i zawsze będziemy razem nawet jeśli śmierć chciałaby nas rozłaczyć"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz