niedziela, 2 czerwca 2013

#87 Harry



- Gdzie jest Darcy ? Dawać mi moją chrześniaczkę! – Moim oczom ukazał się na serio przesłodki widok. Louis z Eleanor stali pośrodku pokoju z małą na rękach. Gdybym nie wiedziała, że Darcy to moja córka to wzięłabym ich za szczęśliwą rodzinkę. Uśmiechnęłam się delikatnie i odłożyłam butelkę z mlekiem dla małej na szafkę.

- (T.I) .. gdzie.. gdzie jest Harry ? – Dla zajęcia czymś dłoni ponownie chwyciłam odłożoną chwilę temu butelkę wypełnioną mlekiem. Spuściłam wzrok.

- Poszedł.. poszedł na imprezę prawda ? Znowu ? – kiwnęłam twierdząco głową nie spuszczając wzroku z butelki. No właśnie.

Poszedł na imprezę.

Sam.

Zabawić się.

Zostawił mnie i Darcy w domu.

Bo mu niby przeszkadzamy.

Znowu.

 

*

Trzask zamykanych drzwi.

Brzdęk upadających kluczy.

Przekleństwo.

Przewróciłam się na bok i naciągnęłam na siebie mocniej kołdrę. Mój wzrok automatycznie powędrował na stojący w pobliżu budzik. Westchnęłam cicho. 3.00. W sumie.. nie jest tak źle, co nie ? Ostatnio wrócił punkt siódma rano. Nie muszę chyba wspominać, że nie był wtedy zbyt trzeźwy ? Może tym razem będzie inaczej ? Pffff…. (T.I) w bajki wierzysz ? Od czterech miesięcy wierzysz w to, że tym razem to będzie jego ostatnie wyjście, że się zmieni, że z wami zostanie. A on od tych cholernych czterech miesięcy gra ci na nosie. I co wieczór wybywa z domu by zaszaleć. Ten dziennikarz miał rację. Cholera jasna czy oni zawsze muszą mieć rację ?!

Kroki na schodach.

Huk.

Kolejne przekleństwo.

Skrzypienie drzwi.

Odór alkoholu.

Jęk sprężyn uginających się pod ciężarem chłopaka.

Szybkie muśnięcie policzka dziewczyny jego ustami.

Łza samotnie po nim spływająca.

 

*

(Perspektywa Harrego.)

Jęknąłem cicho i przetoczyłem się na drugą stronę łóżka. Zakryłem głowę kołdrą uniemożliwiając promieniom słonecznym dotarcie do moich oczu. Przez chwilę miałem nadzieję, że uda mi się jeszcze zasnąć.

Nadzieja matką głupich, prawda ?

Ledwo bo ledwo, ale w końcu stanąłem na nogach i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nasza sypialnia. Czyli wróciłem na noc do domu. Uśmiechnąłem się delikatnie na wspomnienie ostatniej nocy. Alkohol, muzyka, zapewne jakieś narkotyki, dziewczyny. Taak.. to była udana noc. Przeczesałem dłonią po włosach i ruszyłem w kierunku schodów. Przytrzymałem się ściany i powoli zacząłem kroczyć ku dołowi.

- (T.I)! – odpowiedziała mi głucha cisza. Zmarszczyłem delikatnie brwi. Pewnie zabrała małą na zakupy. To nawet lepiej. Jej płacz nie będzie drażnił mojej już nieźle bolącej głowy. Podrapałem się po podbródku i ruszyłem ku kuchni. Włączyłem ekspres do kawy i sięgnąłem po kubek, który dostałem od (T.I) na urodziny. Co dziwne nie zauważyłem ani jednej butelki należącej do Darcy. Rozejrzałem się po kuchni. Coś tu nie gra.

- (T.I)! – znowu cisza. Odłożyłem kubek na blat stołu i ruszyłem do salonu. Zero zabawek, zero porozwalanych śpioszków małej. Jedynie mała karteczka leżąca na ławie.

Przekleństwo.

Rzucenie karteczki na ziemię.

Brzęk kluczyków do samochodu.

Trzask drzwi.

Odchodzę. Zabieram Darcy. (T.I).

 

*

(Perspektywa Eleanor)

- Harry! Jak miło cię… – chłopak zignorował moje słowa. Co więcej wszedł do domu jakby był u siebie i zaczął się rozglądać po kuchni, salonie. Zajrzał nawet do łazienki. Zmarszczyłam delikatnie brwi.

- Coś się stało ?

- Gdzie ona jest ?!

- O czym ty mówisz ?

- Nie udawaj głupiej. (T.I) zniknęła. Wiem, że jest u ciebie. – skrzyżowałam ręce na piersiach i spiorunowałam go wzrokiem.

- Teraz nagle zacząłeś interesować się (T.I) ?

- Co ? Jak to NAGLE ? O czym ty mówisz ? – prychnęłam cicho. Trzymajcie mnie bo zaraz wyjdę z siebie. Słowo daję, że zaraz przywalę mu w tę jego przystojną twarz.

- Nie udawaj.. od porodu (T.I) i Darcy się nie liczą. Liczy się tylko to co Harry Styles chce. Od czterech miesięcy co noc wychodzisz na jakieś imprezy, wracasz nad ranem kompletnie pijany, potem śpisz całymi dniami. Założę się, że zdradzasz (T.I)! Nie dziwię się, że cię zostawiła. I tak podziwiam ją, że tak długo wytrzymała. Jesteś żałosny. Żałosny.. A teraz opuść mój dom! WYNOŚ SIĘ! – Wskazałam mu dłonią drzwi. Harry przez chwilę wpatrywał się we mnie, po czym ruszył ku schodom.

- (T.I)! Wiem, że tu jesteś! PROSZĘ POROZMAWIAJMY! – Tego już za wiele. Złapałam go za kaptur bluzy i wręcz wywlekłam z domu. To co, że jestem agresywna ? Mam prawo wywalić kogo mi się żywnie podoba z MOJEGO domu. Zatrzasnęłam drzwi za zdezorientowanym chłopakiem i odwróciłam się przodem do stojącą przede mną (T.I).

- Wiesz, że nie możesz się wiecznie przed nim ukrywać ? – Po policzkach dziewczyny spłynęła pierwsza łza. Westchnęłam cicho i przytuliłam ją.

- No już.. ciii.. wszystko będzie dobrze. – Mam taką nadzieję.

Oby tym razem nadzieja nie okazała się matką głupich.

 

*

(Perspektywa Harrego).

„Porozmawiaj z nią”.

„Nie rezygnuj z niej”.

„Musisz z nią porozmawiać”.

„Wytłumacz jej to wszystko, zobaczysz.. wybaczy ci”.

„Zmieniłeś się, dla niej… na pewno ci wybaczy”

*

- (T.I)! (T.I) zaczekaj! – ruszyłem biegiem za dziewczyną, która przyspieszyła kroku. Na moje szczęście wózek uniemożliwił jej szybsze poruszanie się. Kilka sekund i już stałem obok niej z dłonią na poręczy wózka uniemożliwiając jej dalszy ruch. Spojrzałem na małą, która wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczętami. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech. Nie widziałem jej od tak dawna.

Z chwili zachwytu nad swoją dawno niewidzianą córką wyrwało mnie ciche chrząknięcie. Przeniosłem swój wzrok na (T.I). Patrzyła na mnie zniecierpliwiona i ciut podirytowana. Doskonale wiem, co sobie teraz myśli. Nie dość, że nachodzę je od jakiegoś miesiąca, to teraz jeszcze przerywam im spacer po to by popatrzeć na Darcy. Westchnąłem cicho, a moja dłoń powędrowała ku głowie i przejechała po moich włosach. Ostatnio przyłapałem się, że coraz częściej targam sobie włosy. To mnie w jakiś sposób uspokaja. Dobra mniejsza z tym. Ponownie westchnąłem.

- Przepraszam…

- Słucham ?

- Przepraszam! – powtórzyłem głośniej i wyraźniej. Dziewczyna parsknęła śmiechem, a ja spojrzałem na nią zdziwiony.

- Tylko na tyle cię stać ? Głupie przepraszam ? Wybacz, ale marnujesz i swój i nasz czas. – (T.I) gwałtownie szarpnęła wózkiem i ruszyła przed siebie. Nie.. to nie może się tak skończyć. Nie mogę ich stracić. Nie mogę..

- (T.I) POCZEKAJ! – Stanąłem przed nią ponownie blokując jej drogę. Dziewczyna podniosła wzrok, a ja zatonąłem w jej niebieskich oczach. O czym ja to miałem mówić ?

- (T.I) ja… ja nie chcę was znowu stracić! Nie mogę was stracić. W domu od miesiąca panuje grobowa cisza. Brakuje mi was. Brakuje mi twojej i Darcy. Chcę wieczorem zasypiać przy tobie i rankiem budzić się z świadomością, że jesteś obok. Chcę móc pocałować, przytulić was w każdej chwili. Moje życie bez was jest puste. Ja .. ja nie doceniałem tego co mam. Myślałem, że to ciągłe imprezowanie.. że to wszystko jest to co powinienem robić. To co sprawi, że będę szczęśliwy, ale.. tak naprawdę to ja byłem szczęśliwy tylko i wyłącznie będąc przy was. I wiesz co jest najgorsze ? Że uświadomiłem sobie to dopiero kiedy was straciłem.. Kocham was. Ja.. – dalszy mój monolog został przerwany przez ciepłe usta (T.I), które delikatnie wpiły się w moje. Objąłem ją w pasie i zachłannie odwzajemniłem pocałunek.

Po dłuższej chwili dziewczyna odsunęła się ode mnie. Darcy zaczęła się mruczeć pod nosem. Wybuchnąłem śmiechem, a (T.I) mi zawtórowała. Przeniosłem na nią wzrok.

- Wybaczycie mi ?

- No nie wiem.. Darcy.. wybaczymy tatusiowi ? Chyba musi się jeszcze trochę postarać.. co dla nas jeszcze zrobisz ? – uniosła brew, a ja objąłem ją w pasie.

- Wszystko.. wszystko czego sobie zapragniecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz