wtorek, 18 czerwca 2013

 #97 Zayn



~~[T.i]~~

Wsiadam do samochodu Harrego i zapinam pasy próbując przy tym uspokoić Kim.
-Kimi cichutko malutka.Mama tu jest i cię nie zostawi.Już jest dobrze .
K-Će dddo taty.Jąkała się mała.
-Tatuś jest bardzo zajęty wiesz .A teraz pojedziemy z wujkiem Harrym do niego do domku i tam włączymy jakąś bajeczkę.
Powiedziałam a Harry spojrzał na mnie i na Kim
która powoli się uspokajała.
H- Naprawdę nie spodziewałem się tego po nim [T.I].
-Ja też nie .Możemy już ruszać .Proszę.
H- Jasne .Powiedział i włączył silnik
H- Wiesz że możecie zamieszkać u mnie.
-To miło z twoje strony Harry ale nie będę pakować ci się na głowę.
H-[T.I] jesteś mi jak siostra a wiesz że ja dla rodziny zrobię wszystko.
-To naprawdę mile ale..
H-Nie ma żadnych ale zostajesz u mnie na tak długo aż nie wyjaśnicie sobie z Zaynem tego i owego.
-Nie mam mu nic do powiedzenia.
Powiedziałam a Hazz akurat zatrzymał się na czerwonym i spojrzał na śpiącą już Kim.
H-Jest do niego taka podobna.Będzie naprawdę piękną i dobrą dziewczynką.
-Masz rację . O ile nie wdała się w ojca.
H-Może i jest do niego podobna ale serduszko ma takie kochane jak jej mama.
-Dziękuje Harry .Za wszytko .
H- Nie ma sprawy .


Dwa lata później

Od dwóch lat nie rozmawiam z Zaynem.
Znaczy się on próbuję się z kontaktować.
Można powiedzieć że sobie odpuszcza o ile odpuszcza sprowadza się do 5 telefonów dziennie.Siedzimy z Kim w salonie i oglądamy bajki.
H-[t.i] !!!Kim !!! Wróciłem !!!
Krzyczał na wejściu.
Młoda obrazu wstała i pobiegła go przywitać.
K-Harry cześć.Przytuliła go.
H-Cześć bąbel co dzisiaj robiłaś z mamą?
K-Nic oglądałyśmy bajki .A co ty dzisiaj robiłeś?
H-Ja spotkałem się z wujkami.
K-Jakimi ??? Z LouLou?
H-Tak i jeszcze z Liamem i Niallem.
K-Źle mówisz Harry .Oni są wujek Nialler i wujek Dady!Powiedziała moja córka siedząc Harremu na kolanach.
H-A mnie jak nazywasz ?Powiedział z uśmiechem.
K-No ty jesteś Najlepszy na Świeci wujek Hazza.Powiedziała całując go w policzek.To
naprawie przesłodki widok.Harry bardzo przywiązał się do Kim i vice versa.
Mają ze sobą tyle wspólnego.Naprawdę czasem Harry lepiej ją rozumie ode mnie.
H-No Kims biegaj do swojego pokoju przygotować zabawki zaraz do ciebie przyjdę.
K-Jesst a będę mogła być królewną??
H-Dla mnie możesz być nawet smokiem.
K-A smok może być rózowy?
H-Ja się prze farbuję to może być nawet żółty.
Kim pobiegła na górę a Harry dosiadł się do mnie.
H-Cześć jak minął dzionek?
-A Normalnie.Słyszałam że spodlałeś się z Lou,Liamem i Niallem co robiliście.
H-Emm no i jeszcze Zayn a robiliśmy ?To co zawsze.Powiedział jakoś tak od niechcenia.Coś nie grało
-Haz co jest widzę że jesteś nie w sosie.
H-E tam takie mało ważne sprawy.
-Harry gadaj !Ty mnie pod dach przyjąłeś więc daj mi się jakoś zrekompensować.
H-Dobra bo chodzi o to że coś się z chłopakawi nie możemy dogadać.Od kąd z Kim się tu wprowadziłyście   non stop są kłunie .Głównie spięcia są po między mną a Zaynem.On ciągle narzeka .Ale są plusy tej sytuacji.
-Niby jakie?! Niszczę ci przyjaźń Harry...
H-[t.i] Hey ... Nic się nie dzieję.Sam podjołem tę decyzję.I jestem niezmiernie szczęśliwy.
Uwielbiam Kim i ciebie też ale teraz przejedzmy do sedna.Zayn pyta minie co dzień co u ciebie i Kim.Prosił o zdjęcia a jak je mu pokazałem to się rozpłakał.On chyba zrozumiał co zrobił źle i myślę że powinnaś pozwolić mu spotkać się z Kim.
-Może i masz rację ale ty do niego dzwoń.
H-Dobra wezmę na głośno mówiący.
Styles wykręcił numer i nacisnął zieloną słuchawkę po kilku sekundach Zayn odebrał.
Z-Co chcesz Styles nie mam teraz zabardzo czasu...
H-Mam bardzo ważną sprawę.
Wtedy na dół zeszła kim
K-Hazz z kim romawiasz?
Z-Kto to był ?Zapytał
H-Zayn to Kim .Chcesz z nią porozmawiać?
Z-Tak daj ją .
K-Mamo to tata?
-Tak
Dziewczynka od razu podbiegła do Harrego i wyrwała telefon.
K-Tatuś?
Z-Boże Kim to ty naprawdę?
K-Tak to ja a czy z tatą rozmawiam?
Zayn się zaśmiał i odpowiedział
Z-Tak to ja . Opowiadaj co tam u ciebie ?
Chodzisz do przedszkola ?
K-Tak jest super pani powiedziała że ładnie śpiewam i zapisała mnie do kółka muzycznego.
Z-Do świetnie. A co teraz robisz?
K-A miałam się bawić z Hazzą ale on nie przyszedł . Musiał chyba z mamą porozmawiać.
Z-Pewnie tak a co ty na to żebym do ciebie przyjechał jeśli oczywiści wujek Harry nie ma nic przeciwko?
H-Nie nie mam wpadaj.
Z-To co Kimi chcesz?
K-TAK!!!!!
Z-No to zaraz będę .Papa kocham cię .
K-Ja ciebie też tatusiu .
To takie słodkie Kim tak długo go nie widziała a wie że to on i powiedziała że go kocha .
Ona jest niesamowita .Potrafi wybaczyć wszystko.Pamiętam rok temu w Halloween zjadaliśmy z Harrym jej cukierki .Całkie przypadkowo.Powiedziałam jej że to wypadek a ona podrostu powiedziała "To nic mamusi ważne żebyś była szczęśliwa.To tylko cukierki "
To jest takie kochane dziecko.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi .Kim pobiegła i je otworzyła.Stał nich Zayn.
Przyklękał do małej .Ona spojrzała na niego z uśmiechem i wtuliła się w jego brzuch.Zayn też ją przytulił.Wziął ją na ręce i zaczął rozmawiać.Poszli na górę i nie był ich z dobrą godzinę.Później zeszli na dół a Harry zapytał Kim
H-Kims jedziemy na lody?
K-Takkk.
Chwilę później wyszli.Zayn przysiadł się i zaczął rozmowę.
Z-Porozmawiamy?
-O czym?
Z-Choćby o Kim.Po prostu chcę z tobą rozmawiać.Chcę wiedzieć że tu jesteś.
-Po co mam z tobą rozmawiać?
Z-Do nie mogę wytrzymać.Potrzebuję cię [t.i].
Potrzebuję was.Nie mogę znaleźć sobie miejsca .Nie mam ochoty nic robić.Dopiero jak zabrałaś Kim to zobaczyłem że nie mogę bez was żyć.
W domu jest tak cicho i ponuro.
-Zay..
Z-Daj mi dokończyć.Ja wiem zachowywałem się jak jakiś rozwydrzony nastolatek który myśli tyko o imprezach.Ale ja się zmieniłem.Naprawdę .
i wiesz mi lub nie tęsknię za tobą.Za tym, jak zawsze rano budziłaś mnie pocałunkiem w nos.
Daj mi jeszcze jedną szansę a ja jej nie zamarynuję.
-I co myślisz że ja ci tak wybaczę?
Z-Nie ale zawsze można  mieć nadzieję.
Przytuliłam go i się rozpłakałam .Może i byłam zła na niego .Ale to jest mój Zayn.Kocham go no .
-Nie rób tak nigdy więcej .
Z-Nigdy .



Zayn i [T.I] znowu są razem.Kim jest prze szczęśliwa że mama i tata się kochają .
Ale to nie koniec ich Historii .
W rodzince ma się pojawić ktoś jeszcze ale Jeszce nie wiadomo kto.





#96 Niall



Piękna łąka .Siedzę na kocu i jem kanapkę . Nagle podbiega do mnie dziewczynka . Na oko 5 lat .Miała
długie blond włosy a ubrana była w bluzkę z napisem "Love sweet " i rurki.
Podeszła do mnie i przytuliła.
D-Kocham cię mamusiu.Powiedziała swoim głosikiem .
Nie wiem skąd ale wiedziałam co powiedzieć.
-Ja ciebie też .Wiesz że jesteś moim słoneczkiem ?
D-A ty wiesz że  bardzo cię kocham mamusiu?


Obudziłam się a łzy spływały mi po pliczkach . Jak mogłam być tak lekko myślna?
Mogłam je stracić i nigdy nie usłyszeć jak mówi mamusia .
Nagle zawirował mój telefon . Otarłam łzy i odebrałam .
-Hallo ?
H-[t.i] płaczesz ?Zapytał Hazz.
-Nie wydaje ci się ?Powiedziałam podciągając nosem.
H- Zaraz u ciebie będę dobrze .Powiedział.On zawsze jest taki opiekuńczy.
-Hazz nie....
H- Już jadę wstaw wodę na herbatę.Pa kochana.I się rozłączyła cały Harry.
Wstawiłam czajnik i przygotowałam dwa kubki.Jeden w groszki dla mnie i jeden dla Hazzy .... w koty oczywiście .
Pamiętam jak któregoś dnie przyjechał .Dał mi ten kubek i powiedział że zawsze jak przyjedzie na herbat mam mu ją robić w nim .A jak  ktoś inny z niego pił to się wkurzał i udawał obrażonego.
H-[T.i] !!!!!!!!!! Harry przyjechał herbata w kubkach w   kociaki  i groszki jest ?!Uwielbiam jak mówi  w trzecie osobie .
-Jest w kuchni !
Hazz przybiegł do kuchni i mnie przytulił.
H- No malutka mów co jest .Powiedział uśmiechając się.
-Nic tu masz herbatę.Wskazałam na naczynie z cieczą.
H- Taka jaką lubimy?
-Oczywiście !
H- Dobra .-Powiedział siadając - Gadaj.
-Nie ma o czym gadać .Powiedziałam zamaczając usta w ciepłej cieczy .
H- Chodź usiądziemy w pokoju .Hazz udał się do salonu.Usiadł na kanapie i chwycił za pilota.
H- Czemu nie działa ?Zapytał zdezorientowany.
-Eeee nie ma prądu?
H-[t.i] ? Co ta robi butelka po ... Nie niewolno tak mała wiesz że to ...
-Haz wiem ale ja nie daje rady .Powiedziałam a jedna łza spłynęła po moim policzku.
Harry położył kubek na stole i mocno mnie przytulił.
H-[t.i] ja wiem że to jest trudne . Naprawdę rozumiem co czujesz ale wiesz że masz mnie i chłopaków .
-Haz ale ja ...
H-Wiem mała wiem .




Kilka miesięcy później .

-Harry jesteś !! Krzyknęłam wchodzą do domu Lokersa.
-Haz!!
Chodziłam po domu rozglądając się w poszukiwaniu chłopaka.
-CHŁOPCZE Z MOPEM NA GŁOWIE !!
-MARCO!!
-MARCO!!!
-NO MASZ KRZYKNĄĆ POLO NO !
K-POLO!Krzyknął ktoś ale nie mam pojęcia kto udałam się  stronę gdzie usłyszałam tego kogoś.
Doszłam do kuchni a tam siedział ON.
-Co tu robisz ?
N-Mógłbym cię za... co ci się stało ???Powiedział przerażony .
-W sensie ?
Chłopak wstał i podszedł do mnie .
N-W sensie to .I pokazał na mów wielki już brzuch.
-TO   jest twoje wiec bądź miły.
N-Moje ? Myślałem że us...
-Nie mogła bym .Przerwałam bo wiedziałam co chciał powiedzieć.
N-On czy ona jeśli mogę wiedzieć?
-Ona urodzić się ma za miesiąc.
N-Jak ją nazwiesz ?
-Nie wiem jeszcze .Powiedziałam siadając przy stole .
N-Czemu mi tego nie powiedziałaś ?
-Bo uznałam że tak będzie lepiej że nie warto ?
N-Chyba mogłaś mi powiedzieć ?! Krzyknął
-Po pierwsze  tak by to nic nie dało a po drugie nie krzycz na mnie !!!
N-Nie krzyczę!
-Ta?! A jak w takim razie baletnicą jestem!!!
N-To tańcz!!!
-Ni....
I ciemność ....


Obudziłam się a raczej na chwilę otworzyłam oczy w jakimś pomieszczeniu.Było bardzo ciasno i jak by się trzęsło.Był tam jakiś facet powiedział że ma coś zrobić ale potem znowu zasnęłam.


~~Niall~~

Każą czekać i być spokojny.  JAK JA MAM TERAZ BYĆ KURWA SPOKOJNY JA NIE WIEM CO SIĘ DZIEJE Z Z NIMI !!!!
Muszę siedzieć i czekać przed salą .
Gdybym tylko nie przyszedł wtedy do Harrego nic by się nie stało .Nie musiała by tu teraz być.
To wszystko moja wina .Moja pierdolona wina .Nagle na salę wbiegła reszta pewnie  się dowiedzieli.

niedziela, 16 czerwca 2013

#95 Liam :*

Zegarek wskazał godzinę 19.14.'Czas się zbierać'-pomyślałam i obrałam kierunek swojego pokoju. Otworzyłam szafę z której po chwili wyjęłam te ciuchy. Szybkim krokiem wbiłam się w nie, lekki, ale widoczny makijaż, włosy spięłam w wysokiego koka. Miałam nadzieje, że w końcu dojdzie do naszego spotkania. W końcu dawno się nie widziałam z Liam'em. Niedawno wrócił z trasy i pragnę spędzić trochę czas z osobą, którą kocham nad życie, niestety fanki coraz częściej wkraczają w nasz związek.To one psują moje życie prywatne, a Liam na to pozwala. Już parę razy nie doszło do naszej randki z ich powodu. No ale..dzisiaj idziemy do kina! I nikt tego nie zmieni i nie zepsuje!.
Gotowa usiadłam w kuchni czekając na chłopaka. Wpatrywałam się w piękny krajobraz za oknem. Pomarańczowe słońce oświetlało miasto, które tętniło życiem.Usłyszałam dźwięk dzwonka, który z siłą ponaddźwiękową rozszedł się po całym domu. W tej chwili na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Z radością podbiegłam do drzwi spoglądając ostatni raz w lustro. Poprawiłam bluzkę i ruszyłam klamką w dół. Moim oczom ukazał się najprzystojnieszy i najwspanialszy chłopak na ziemi. Przywitał mnie uściskiem, co pozwoliło mi wtulić się w jego ramiona, po czym namiętnie mnie pocałować. Brakowało mi tego. Tęskniłam za nim.
-Idziemy?-spytał chwytając mnie za rękę
-Tak-uśmiechnęłam się, aby pokazać, że jestem podekscytowana
Może wiele osób pomyśli, że jestem..inna? Że głupie wyjście do kina, a mnie tak cieszy. Tak cieszy i to bardzo! Nie liczy się miejsce, liczy się osoba która ci towarzyszy!
Całą drogę rozmawialiśmy. Co jakiś czas z moich ust wydobył się śmieszny dźwięk, nazywany śmiechem. Kocham Liam'a. Jest moim skarbem! Każdego dnia dziękuje Bogu, że to właśnie jego postawił na mojej drodze i pozwolił nazywać go teraz 'moim kochaniem'. Dojechaliśmy. Liam kupił bilety i popcorn z którego jedliśmy razem. Jak widać dobrze to przemyślał gdyż co chwilę spotykaliśmy się rękoma w kubku wypełnionym kukurydzą.Oczywiście obejrzanym przez nas filmem było "toy story". Choć widziałam to już setki razy uwielbiałam robić przyjemność Liam'owi i razem z nim podziwiać i zachwycać się filmem. Nasze usta podczas trwania filmu co jakiś czas poznawały się na nowo. Z każdym dotknięciem pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny. Kiedy światła zapaliły się zmierzaliśmy w stronę wyjścia. Trzymając się za ręce rozmawialiśmy, kiedy podbiegło do nas kilka dziewczyn. Na ich twarzach malował się zachwyt i podniecenie.
-Przepraszamy, możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie?-zapytała jedna z nich patrząc na mojego chłopaka
-No pewnie.
Liam puścił moją dłoń i nie zważając na moją osobę ustawiał się do zdjęcia. Oczywiście z każdą z osobna, później doszły jeszcze autografy. Słodko się uśmiechając i żartując z fankami podpisywał białą karteczkę, która stawała się bardzo cenna dla dziewczyn. Rozumiem, doskonale rozumiem, że to jest cena za jego sławę, ale czy nie mógł by choć raz powiedzieć, że ma wolne i chce spędzić ten czas z dziewczyną? Nie! Liczą się fanki! Czasami wydaję mi się, że one mają lepiej ode mnie. Przytulają go, a nawet całują! Przesada!
Stałam z boku. Ręce założone na klatce piersiowej, a noga tuptająca z zdenerwowania. Patrzyłam na świetnie bawiącą się grupkę. Kiedy Liam odszedł od dziewczyn i zbliżał się w moim kierunku, moje nogi ruszyły w stronę auta. Szedł za mną wołając moje imię.Nie zatrzymałam się. Przystanęłam przed drzwiami samochodu, czekając na otwarcie. Podszedł do mnie. Patrząc w moje oczy, które skierowane były w niebo zapytał.
-Co jest?
-Nic! Możesz otworzyć drzwi!-powiedziałam lekko podniesiony tonem
Spełnił moją prośbę. Usiadłam a Liam zajął miejsce za kierownicą. Z piskiem opon, co wywołało podziwiający wzrok osób przed budynkiem kina, odjechaliśmy. Całą drogę podziwiałam ciemny już obraz miasta. Co jakiś czas na moim ciele czułam wzrok Liam'a.Nie obchodziło mnie to.Jak najszybciej chciałam znaleźć się w domu i zapomnieć o całym zdarzeniu. Podjechaliśmy pod dom w którym aktualnie mieszkam.
-Dzięki. To pa.
-Nie pocałujesz mnie na pożegnanie?-zapytał chwytając mnie za ręke
-Nie!-powiedziałam i szybkim ruchem znalazłam się na zewnątrz
-[T.I] zaczekaj!-krzyknął Liam
Wzięłam głęboki oddech i obróciłam się w stronę chłopaka.
-Co się stało?
-Nie wiesz?
-Powiedz mi.
-Mam ci jeszcze mówić?-oburzyłam się lekko odsuwając się od przystojniaka-Liam ja wiem, że fanki są dla ciebie ważne, ale ja też chce się czasami tak poczuć. Czasami wydaje mi się, że to z nimi jesteś w związku, że to o nie bardziej dbasz. Liam ja też czasami chce się poczuć wyjątkowo, chce poczuć twoją obecność. Przez te fanki widzieliśmy się tylko 2 razy, a w Londynie jesteś już od ponad tygodnia.Nie doszło do spotkań, bo spotkałeś fanki i tak się z nimi zagadałeś, że jak sam powiedziałeś 'nie ma sensu się spotykać, bo jest późno'. Zrozum, zgodziłam się być twoją dziewczyną z nadzieją, że będziemy się częściej spotykać, że nasza miłość z każdym dniem będzie wzrastała, a teraz..coś mi się zdaje, że jest inaczej-mówiłam próbując opanować swoje emocje
-Ale przecież ty jesteś najważniejsza-powiedział zbliżając się do mnie
-Może tak jest, ale ja tego nie czuje.
-Przecież mogę powiedzieć, im żeby dały mi spokój.
-Jakoś tego nie robisz.
-Jak chcesz to ci to udowodnię. Jutro pójdziemy na spacer do parku, wieczorem, ok?
-Obiecujesz, że nie będzie żadnych fanek?
Zbliżył się i objął mnie w pasie.
-Obiecuję.
Uwierzyłam. Złożył na moich ustach pocałunek i odjechał.
Nazajutrz podjechał pod dom o umówionej godzinie. Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu. Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w głąb parku. Śmialiśmy się stawiając wolne kroki. W jednej chwili obok nas znalazła się grupka fanek. Grupka? Było ich około 20!
-Wow! To ty! Liam Payne! Z 1D! Aaaa! Możesz?-spytała jedna z nich wyciągając w jego stronę kartkę
Spojrzał na mnie swoim błagalnym wzrokiem.Nie drgnęłam, choć na mojej twarzy pojawiła się złość.Ukryłam to.Liam jak gdyby nigdy nic chwycił papier puszczając mnie z objęć. W jednej sekundzie znalazłam się na obrzeżu grupki, a wokół Liam'a same dziewczyny. 'czemu?'-spytałam unosząc ręce i głowę do góry, kierując moje słowa do Boga. Spojrzałam na fanki. Nie zapowiadał się szybki koniec. W środku mojej malutkiej osoby zgotowało się piekło. Z racji tego, ze nie chciałam, aby ktoś ucierpiał skierowałam moje nogi do domu. Po zaledwie 20 minutach byłam w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko, uderzając pięściami w poduszki. Uspokoiłam się. Emocje opadły.Usiadłam na łóżku z celem przemyślenia swojego zachowania, życia.. związku. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos i ciepła dłoń na plecach.
-Przepraszam.
Jedyne co czułam to złość, która nie chciała ulecieć z mojego ciała.
-Wynoś się stąd-wstałam odwracając się do chłopak- Obiecałeś! Jak widać nie można ci ufać. Zrozum chce spędzić z tobą trochę czasu SAMA-zaakcentowałam to słowo-Sama! Wiesz co to znaczy?! Czyli tylko ja i ty! Nikt więcej. Żadnych fanek!
-Proszę nie gniewaj się, możliwe że one widząc mnie tylko raz w swoim życiu..-przerwałam mu kiedy chciał się do mnie zbliżyć
-Nie! To ja cie proszę. Wyjdź z mojego pokoju.
Liam posmutniał i posłusznie wykonał prośbę. Usiadłam na podłodze opierając się o łóżko. Podkuliłam nogi i w kolanach schowałam twarz, która po chwili stała się mokra od płaczu.Moje uszy usłyszały dźwięk sms'a. Nadawcą był najlepszy przyjaciel. Harry-'Wiem co się stało.Musisz odpocząć! Spakuj jakieś letnie ciuchy i bikini.Będę jutro o 8. Bądź gotowa xoxo'. Choć niechętna na taką propozycje, zgodziłam się.Rankiem wsiadłam do samochodu Hazza. Dojechaliśmy na brzeg plaży. Chłopak wpakował moje rzeczy na łódkę i sam stanął za sterem.
-Gdzie mnie zabierasz?-spytałam kiedy znaleźliśmy się na wodzie
-Zobaczysz.
Całą drogę opowiadałam przyjacielowi co czuje, co dzieje się miedzy mną a Liam'em.Harry jak zawsze słuchał z cierpliwością i ciekawością. Muszę przyznać, że wspaniały z niego przyjaciel.
-No i wiesz..chiałabym aby w końcu się wszystko ułożyło, abyśmy spędzili trochę czasu, sami..wiesz o co chodzi..na prawdę chciałabym choć siedzieć przed tv, ale z nim, mówić mu jak bardzo go koch..-nie dokończyłam bo moje oczy ujrzały coś pięknego. Przed nami znajdowała się wyspa. Za gęsto rosnącymi drzewami można było dostrzec malutki domek. Płatki róż ścieliły drogę do domu a wokół nich znajdowały się malutkie świeczki, które nadawały romantyczny klimat.
Wyszłam z łódki podziwiając zniewalający widok. Harry rzucił moją walizkę obok stóp i powiedział.
-To życzę miłego wypoczynku.
-Ale że co?!-krzyknęłam kiedy Harry był już w drodze powrotnej
-Przepraszam-usłyszałam dobrze znany mi głos, obróciłam się-Przepraszam, ale Harry mi tylko pomagał.Jakbym ja napisał ci sms'a nie zgodziłabyś się. Wiem, bo dobrze cię znam. Kiedy jesteś zła dobrze wziąć cię z zaskoczenia-mówił Liam zbliżając się do mnie. Jego ręce chwyciły moje biodra-Jesteś wyjątkowa, ale chce abyś tak się poczuła. Spędzimy tutaj całe dwa tygodnie. Tylko MY. Sami. Tylko ten zniewalający anioł stojący przede mną, z ślicznym spojrzeniem które kocham i zwykły chłopak, który kocha cię jak jakiś wariat bez opamiętania-powiedział po czym nasze usta poczuły swój smak
-Kocham Cię!-powiedziałam do chłopaka prowadzącego mnie do domku
-Ja ciebie też-usłyszałam, co jeszcze bardziej uświadomiło mnie w przekonaniu, że czas spędzony tutaj, będzie wyjątkowy. Liczy się, że jest tutaj On. Liam, którego kocham!

sobota, 15 czerwca 2013

#94

Ciemność
Cisza
Samotność


Znowu zostałam sama . Nie nie do końca sama.
Towarzyszy mi drobna jeszcze istotka.
Jest ona  malutka i jeszcze nie rozumie że jej ojciec jest zwykłym debilem i hipokrytą.
Szkoda tylko że moja córka jest tak wdana w  ojca.Oby dwoje są tacy sami.
Jak dwie krople wody.Brąz w jej oczach zachipnotyzował by każdego , czerń je włosów
jest taka głęboka i pełna .Moja mała Kimy to czysty Zayn no co ja mogę za to.


Trzask drzwi
Dźwięk kluczy
Jasność światła włączonego na korytarzu
Skrzypienie paneli.


Wrócił już do domu?Wow szybko .
I tak cieszę się że w ogóle wrzucił.
Bardzo często dostawałam trudne do rozszyfrowania wiadomości o tym że nocuje u Niall,Liama,Harrego albo Louisa.Wstałam z łużka i ruszyłam do salonu.Zastałam tam mojego nażyczonego rozwalonego na kanapie z jakimś trunkiem w ręku.
Z-Nie śpisz ?Zapytał
-Czekałam na ciebie wiesz?
Z-Nie potrzebnie .
-A wiesz co  masz rację.Może wogule przestanę się o cokolwiek martwić .
Z-Nikt ci nie kazał się martwić.Byłem w klubie z chłopakami i tyle .Nie dranatyzuj już tak.
-Człowieku wróciłeś z klubu , jest godzina 3 w nocy a ty jeszcze drinki.Mówiłam w miarę spokojnie żeby nie obudzić małej.
Z- I ?
-I? Może nie zdajesz sobie z tego sprawę ale masz dziecko .Dwuletnia dziewczynka która śpi na piętrze czekała dzisiaj na tatusia aby się z nim chociaż przywitać.Nie chciała spać do 1 bo mówiła że chce do taty .Co jej miałam powiedzieć "Przepraszam  mała tata poszedł nawalić się w trzy dupy i wróci jutro rano"?
Z-Może ja nie chciałem dziecka?Zastanowiłaś się nad tym?Mówił spokojnie jak by  nigdy nic.
-A ty się nad tym zastanowiłeś?
Chyba dobrze wiesz jak się robi dzieci i zawsze jakoś byłeś chętny .A wiesz jakie są skutki nie zabezpieczania się.
Z-Wiem a ona jest jednym z nich .
-Ona ma imię wiesz?Czy ty wogule coś o niej wiesz?
Z-Wiem .
-No to słucham .
Z-
-Bardzo widzę się rozwinąłeś w tej wypowiedzi.Tylko się nie zmęcz za bardzo bo jutro głosu nie będziesz miał.Sorry głosu to ty już w 100% przepiłeś i będzie on jutro jak zepsuta koparka czy coś!
Z-Uspokój się.
-Ja jestem spokojna .
Z-Jakoś nie widzę tego.A teraz wybacz ale idę spać .Już miał wstać ale go zatrzymałam.
-O tak idz spać.
Z-To minie puść?Jak mam isć do sypialni ?
-Zayn kochanie a kto ci powiedział że śpisz w sypialni.Teraz ta oto sofa jest twoim łóżkiem.
Dobranoc ojczulku od siedmiu boleści.
Powiedziałam i poszłam na górę.

Dźwięk rozkładania kanapy
Trzask
Przekleństwo
Skrzypienie kanapy pod naciskiem ciała
Samotna łza spływająca po jej policzku.


Rano

~~Zayn~~

Podniosłem ociężałe ciało z tej diabelnej kanapy.Ruszyłem do kuchni natknąłem się tam na [T.I].Stała ubrana z dwiema kawami w ręku.
-Zrobiłaś mi kawę widzę.Powiedziałem grzebiąc w lodówce.
T-To nie dla ciebie.Czekam na kogoś.
-Mogę wiedzieć kogo?
T-Nie .
-Jak chcesz .A ten ktoś po co tu przyjedzie?
T-Po mnie i Kim.Powiedziała popijając kawę.
-A gdzie was zabiera?Zapytałem siadając z kanapką w ręku.
T-Jak najdalej od ciebie.Powiedziała z ironią i ruszyła do salonu.
Wstałem i poszedłem za nią.Najwidoczniej nie zruciłem uwagi rano na walizki stojące przy telewizorze.
-Po co ci waliski?
T-A co cię nagle interesuję co ja robię?
-Zawsze..
T-Ta  ta  zawsze się interesowałeś.
A zwłaszcza wieczorami .
-Oj daj już spokój.
T-Dam .Zbieram Kim i nigdy już tu nie wrócimy .Teraz możesz nawet zachlać się na śmierć.Oczywiście ci tego nie życzę.
Usłyszałem dzwonek do drzwi.
[T.I] je otworzyła a w nich stał   Harry.
H-Jedziemy?
T-Tak weź walizki a ja idę po Kimi.
No super moja narzeczona zdradza mnie z moim przyjacielem .
-Styles?Masz minutę na wyjaśnienia.
H- Nie muszę ci nic wyjaśniać
-Chyba jednak musisz.
H-Chyba to ty musisz wyjaśnić jak mogłeś okłamywać [T,I] .
-Rozwiń się Styles.
H-Zayn kurwa!Mówiłeś jej że jesteś z nami w klubie a z tego co ja się oriętuje nie byłeś z nami na imprezie od jakichś 3 miesięcy.Pewnie chodzisz gdzieś i zaliczasz wszystkie po kolei.Nie mogę znieść tego jak ty ją traktujesz.
[T,I] to super dziewczyna .Ale najbardziej  dziwię się jak mogłeś zrujnować coś takiego.Mówił spokojnie.
H-A co najgorsze jak na tym wyjdzie Kims.
Własne przez swoją głupotę pozbawiłeś ją ojca.Super z ciebie facet.
-Przymknij się !Pewnie sam ją zaliczyłeś  i teraz zgrywasz ważniaka!
H-Nie śmiał bym tknąć dziewczyny  kumpla!!!
A co dopiero narzeczonej !Jak możesz podejrzewać mnie o to !Mnie twojego przyjaciela?!A no tak sorry twój przyjaciel to Alkohol!
Właśnie wtedy [T.I] zeszła na dół z Kim na rękach.Mała płakał.Moja córka płacze bo jestem takim dupkiem.
T-Choć Harry .Żegnaj Zayn mam nadzieję że na zawsze.           



Haha trochę dużo dzisiaj dodałam ale mam Nadzieję że się podobają.
Jeśli tak zapraszam do komentowania <3.
#93 Niall  Część 1



Upragniona cisza i spokój .Wytęskniona samotność .Tak bardzo pragnęłam być sama , w swoim azylu .Zasłonięte żaluzje, duże łóżko, jeden papieros i jedna butelka . Zaciągnęłam się powoi i pozwoliłam aby dym rozniósł się po moich płucach .Wypuściłam powietrze i upiłam trochę trunku.Moją uwagę przykuł przedmiot o prostokątnym kształcie.Chwyciłam go i przyjrzałam się dokładniej .To zdjęcie pary ... szczęśliwej pary .
 Jedna łza spłynęła po mim policzku
Ona blondynka o niebieskich oczach . Wysoka i szczupła .
On blondyn z błękitnymi oczami .Wysoki i dobrze zbudowany.
Trzymają się za ręce a tuż za nimi rozciąga się ocean.Dokładnie pamiętam wakacje we Włoszech .

 -Idziesz leniuchu ?- Zapytałam chłopaka po raz setny tego dnia .
-Nie chce mi się nigdzie chodzić .Nie możemy zostać w pokoju i no nie wiem .... poprzytulać się ?-Zapytał leżąc na łóżku.
-Proszę ? Lou i El też idę !-Mówiąc to usiadłam na łużku.
-Niech ci będzie.-Powiedział tuląc mnie do siebie.
-Czemu tak nagle odpuściłaś Panie Horan .Zapytałam
-Bo cie Kocham Pani [T.N] .

Szkoda że to się zmieniło.Podniosłam się z łóżka i udałam do salonu.Lekko chwiejnym krokiem dotarłam na miejsce i usiadłam wygodnie na kanapie.Włączyłam kanał muzyczny i porostu śpiewałam.
Piosenki różnych autorów takich jak One Republik,Rihhana  nawet załapał się JB.
Po piosence Bibera As long As you love me prezenterka za powiedziała wywiad który ma odbyć się po reklamach.
Czekałam z jakieś 15 min aż miną te głupie reklamy .Nagle na ekranie pojawiła się blondynka i zaczęła mówić.
B-Witam was bardzo serdecznie tu w studiu w Londynie gdzie zaraz odbędzie się wywiad ze znanym na całym świcie zespole.
W skład wchodzą Harry Styles , Liam Payne , Louis Tomlinson ,Zayn Malik i Niall Horan

Ostanie nazwisko chodziła mi po głowie .
Horan.
Ten sam który po tym jak dowiedział się prawdy i postanowił uciec?
Ten który mówił Będzie dobrze ?
Horan który postanowił zostawić mnie samą z tym problemem który będę Musiała znosić przez dobre 18 lat?Nie wiem czy można to nazwać problemem.I nie to tylko raczej je.
Takie malutkie i bezbronne dziecko nie zdaje sobie sprawy że jego stwożyciel to typowy drań.
Wiem że zachowuje się strasznie pijąc i paląc w takim stanie ale co mogę poradzić na to że popadłam w depresję?
A że moi przyjaciele są przyjaciółmi tego debila i nie chcą nikogo faworyzować i nie mogą mi pomoc to jak mam z niej wyjść ?
Postanowiłam dalej przyjżeć się wywiadowi .

B-A więc Liam opowiedz jak ci się żyję?
Li-Hmm wsunie to dobrze .Nic specjalnego się nie dzieje i mam nadzieję że nie stanie .
B-A ty Harry ?
H-Ja ? Tak samo wiesz można powiedzieć że każdemu z nas powodzi się tak samo .Jasne Zayn i Lou mają dziewczyny i u nich ...
Kopieta przerwała.
B-A Niall?
H-Co Niall?
B-Przecież on był z [T.i].Co się stało?
H-Emm może ja nie będę się wtrącał to nie moja sprawa .
B-Rozumiem . Niall opowiesz jak to jest?
N-Nie wiem czy chce ..
B-Rozumie to świeże.
N-Nie w tym rzecz..
B-Więc w czym?
N-To nie jest takie proste .Powiem tylko
że byłem głupi nie robiąc pewniej rzeczy i teraz zrujnowałem jej życie .Obciążyłem ją ogromnym problemem tylko i wyłącznie z głupoty i nie uwagi.-Zaśmiała się .-Śpieszyłem się . Chciałem być szybszy .Chciałem dobrze ale wyszło nie tak jak planowałem .Nie miałem zamiaru rujnować życia [T.i] . Więc żeby jej nie dobijać po prostu się usunąłem.
Wiem że ona ma do mnie teraz zażalenie i pewnie wyzywa mnie w nie ładny sposób ale w 100 % na to zas....
I cisza .. Nic nie słuchać nic nie widać.
Jedyne co teraz mogę zobaczyć to rozwalany telewizor i szkło po Daniels'ie .Ja by nigdy nic udałam się do  sypialni .Przebrałam się w wygodny dres , położyłam się na łużku i  zasnęłam .


#92 Harry

R-Dobrze a teraz mamy dla was kilka pytań.
Li-Słuchamy .
R-Jedna z fanek pyta jak układa się wasze życie towarzyskie.
Li-To może ja zacznę .Emm u mnie jest całkiem dobrze .Jesteśmy z Daniel naprawdę szczęśliwi.
R-Dobrze cieszę się . A ty Zayn ? Jak z Panną Edwards ?
Z-Świetnie ! Naprawdę świetnie się nam układa.
R-Niall?
N-No obecnie jestem w związku z pizzą .
I układa nam się bardzo dobrze .Bardzo się kochamy .
R-Haha życzę wam szczęścia . A ty Harry ?
-Ja ... ciężko cokolwiek powiedzieć bo .... em ... mogę nie odpowiadać na to pytanie ?
R-Niestety nie .
-Yhh... jest źle . Nie jestem szczęśliwy bo ... bo nie mam z kim .
R-A co z [t.i] ?
-Rozstaliśmy się. Ale to tylko i wyłącznie moja wina więc mam to na co zasłużyłem .
R-Rozumiem a ty Louis ?
Lu-Ja i Eleonor jesteśmy szczęśliwi i to wystarczy .
Tak każdy z mich kumpli  jest szczęśliwy.
Mają naprawdę przemiłe dziewczyny.
Są świetne.Tylko ja zawsze siedzę w domu sam jak palec.Po skończonym wywiadzie postanowiliśmy wrócić prosto do domu .
Znaczy się ja postanowiłem bo chłopaki jadą gdzieś razem .
Wszedłem do domu i od razu ruszałem do kuchni.Jedyne o czym marzyłem to ziny drink albo inny trunek.
Wiozłem jakieś procenty z lodówki i usiadłem na kanapie.Włączyłem jakiś bezsensowny serial  zapijając smutki.

~~Niall~~

Jesteśmy właśnie pod domem .Otwieram drzwi a to co zobaczyłem było ... dziwne?
Styles siedzi na kanapie prawdopodobnie nawalony w 3 dupy i wrzeszczy "Alehandro jak mogłeś zostawić ją dla Santany?Przeczesz ona jest zimną s***!!"
-Styles co tu się dzieję?
H-Nie widzisz ten głupek Alehandro zostawił Martinę dla Santany!!!A ona jest z nim tylko dla kasy !!Jakie to smutne .!Powiedział siedząc dalej na kanapie .
Lo-Harry piłeś coś?
H-Nie kurwa nie Alehandro nie rób tego ...Santana cię wyrucha i zostawi !! Jesteś taki naiwny .Dalej krzyczał na telewizor.
Z-Harry ale wiesz że to tylko film?
H- Zayn !!! Zayn widzisz ten tępak się z nią całuje !!Widzisz to ??!!Boże jakie to straszne ! Alehandro nie zostaw ją !!Dalej krzyczał
Li-On pił widzę to .Powiedział do nas trochę ciszej aby nasz Fan "ALechandra " nie usłyszał.
Z-Jest tak napruty że jutro będzie zdychał cały dzień.
Lo-Co prawda to prawda ale trzeba go ogarnąć.
Całą czwórką udaliśmy się do przyjaciela .
Harry siedział zaryczany i dalej wrzeszczał coś o Alehandrze.W całym pokoju było czuć  alkohol ale też widać.Dwie butelki po wódce leżą na ziemi .Jedna jest pusta a druga do połowy pełna .
Lo-Harry .
H-Ccco?
Lo-Ile?
H-Dwa gile . Hahahahah zaczął się charakterystycznie śmiać.Zawsze gdy się napije śmieje się z wszystkiego.
Lo-Styles pytam się ile kurwa tego wypiłeś!!Wrzasnął marchewka.On rozumie że Harry lubi wypić ale zawsze gdy przesadzi Lou jedzie po nim równo.
H-Cicho Rodrigo ma powiedzieć Klarze że przeruchał jej mamę.
Lo-Nie Styles !! O nie !!
Lou wyłączył telewizor .
H-CO TY K**** ZROBIŁEŚ??!!!
Lo-Człowieku co się z tobą dzieje?
H-Ja nie wiem .I się rozpłakał .Widok płaczącego Harry-ego to nie codzienność.On  zawsze wszystko gnieździ w sobie.
-Harry wiesz że picie nie załatwi tego za ciebie.
H-Aaale to ppomaga mi..
Z-W czym ?
H-Mogę wtedy zapomnieć.
L-O czym?
H-O [t.i]!!Ja za nią tęsknie! Ja chcę ją z powrotem!!Co ja mam zrobić ?
Lo-Niall idz do niej zadzwoń może coś wskórasz.
-Dobra.Poszedłem na piętro do swojego pokoju i wybrałem numer do [t.i]
Minęła chwila a ona odebrała.
T-Cześć Niall po co dzwonisz?
-Cześć [T.i] mam naprawdę ważną sprawę.
T-Słucham.
-Bo jesteś mi ... nam ... mu potrzebna.
T-Komu Niall?
-Harry'emu . Zapił się i  ryczy .Nie możemy go uspokoić.Mówi że tęskni za tobą i wiesz co ... oglądał jakiś włoski serial o miłości.[t.i] jest z nim źle .Proszę przyjedz.
T-Niall ja nie dam rady .To jest za świeża ran...
Z-HARRY ZOSTAW NÓŻ ... NIE NIE HARRY NIE...NIALLL!!!!!!!!!
T-Co tam się dziej !? Jaki nóż?
N-Nie wiem ale proszę przyjedz .
T-Dobra zarz będę.
Rozłączyłem się i zeszedłem na  dół.
Ruszyłem do kuchni a w niej zobaczyłem nóż wbity w stół i płaczącego Harrego.
-Haz nóż?
H-Nie łyżeczka !Powiedział płaczliwie.
Niall co ja mam zrobić?
-Na pewno się uspokój.Oddychaj .
H-No i co dalej .
-Idz się połóż na kanapie i odpocznij chwilę.
H-Dobra .
Chłopak wstał i poszedł do salonu .Udałem się za nim.

~~Harry~~

Usiadłem na kanapie i poczułem się zmęczony.Oczy same się zamykają.
Położyłem się a tu nagle dzwonek do drzwi.
Niallerek wstał i je otworzył .stała tam sobie [t.i] .Powiedziała coś do Niallerka a on popatrzał na kanapę i poszedł do kuchni.
Dziewczyna podeszła do mnie i zapytała.
T-Harry wszystko ok?
-Nie haha nie nie nie .Wiesz Alehandro przeruchał się już pewnie z Santaną .
T-Harry co się z tobą dzieję?
-Nic jestem sobą.
T-To nie takiego Hazzę pokochałam.
-Tyle że odchodząc odemnie zabrałaś ze sobą całego mnie.
Jestem tu ciałem ale reszta jest z tobą.
[t.i] czemu mi to zrobiłaś i zabrałaś część mnie?
T-Bo musiałam .To dla naszego  dobra.
-Chuj mnie dobro .Mała błagam wróć do mnie .Nie bądź jak Santana .Kocham cię całym sercem.Wiesz że chcę być twoim życiem , twoją miłością , twoim powodem by być.Potrzebuję cię .Widzisz jak wyglądam .Jak GÓWNO.
T-Nie mów tak .Dla mnie zawsze jesteś najprzystojniejszym facetem na ziemi.
-To czzemu do cholery jasnej mi to robisz .[t.i] proszę cię na kolanach wruć do mnie .

~~[T.i]~~

Harry płakał a ja razem z nim .Serce mi pękło jak na niego patrzałam.
-Harry !
H-Co!
-Pocałuj mnie proszę!!!!
Nie musiałam długo czekać.Harry złączył nasze usta w przesiąknięto alkoholem pocałunek.
Nie mogliśmy się sobą nacieszyć.
 W końcu przerwał pocałunek i powiedział
H-Nigdy więcej mnie nie opuszczaj bo się zabiję.
-Nie ma takiego zamiaru .
I znowu złączyła nasze usta w tym razem dłuższy pocałunek.


# 91 Louis
-Jak to było mamo no opowiedz  !!!Krzyczała moja 5 letnia córka Cleo
-Ale opowiadałam ci to już 3 razy.
-Mamo no dawaj chętnie posłuchamy co nie młody.Powiedziała moja najstarsza córka Tina do mojego małego synka .No w sumie to już nie takiego małego .W końcu ma te swoje 10 lat .
-No pewnie to taka zabawna historia.
-No niech wam będzie .Poznałam wszego tatę w kawiarni.Siedział i czekałam na moją przyja...
-Ciocię Lis?Zapytała 5 latka .
-Tak.Więc czekałam na nią i popijałam kawę.Po może 5 minutach usłyszałam przeraźliwy huk .
Jak by co najmiej 100 kilo żywego mięsa spadło z 4 piętra.Odwróciłam się w stronę wejścia i zobaczyłam czwórkę przystojnych chłopaków.
Leżeli jeden na drugim i do tego byli cali w cieście . Tuż nad nimi stał jakiś brunet który nie mógł się uspokoić ze śmiechu.Po minie jego kolegów  mogłam wy wnioskować że to wina pasiastego..
-Czemu pasiasty?Zapytała Tina
-Bo tata uwielbia paski i w tedy akurat miał bluzkę w swój ulubiony wzór.
Wracając do tematy .Jeden w lokach....
-Wujek Haz !!! Krzyknął Harry
-Tak.No właśnie spojrzał się morderczo na bruneta a ten podbiegł do mnie i zapytał
"-Przepraszam że przeszkadzam ale mam prośbę . Schowała byś mnie gdzieś gdzie te pajace mnie nie znajdą i nie pozbawią życia ?"
Opowiedziałam mu .
"-Taa jasne " Zanim się zorientowałam...
-Ooo widzę że mama opowiada wam moją ulubioną historę . Gdzie teraz jesteśmy ?Zapytał mój mąż.
-Jak poznałeś mamę.Powiedziała Ti.
-A to nudne najlepsze  jest jak oświadczyłem się waszej mamię.Opowiedz im to .Powiedział z dumom  siadając obok.
-NO mamusiu dawaj . Krzyczała na mnie Cleo
-Dobra już dobra .Wasz ojciec zabrał mnie do Hiszpanii .Chodziliśmy sobie po sklepach i Louis powiedział .
-"Wiem że zawsze chciałaś mieć tradycyjne oświadczyny ale chyba się nie obrazisz jak zrobił bym coś spontanicznego?"Zapytał
-"Nie oczywiście że nie."Odparłam
-"No to dobrze ".Wtedy wasz tata pobiegł gdzieś i po chwili wrócił w smokingu.Stanął na środku centrum handlowego  z megafonem i zaczął SWOJĄ PRZEMOWĘ .
-"[T.I][T.N] CZY RACZYŁA  BYŚ NOSIĆ CAŁE ŻYCIE TEN OTO PIERŚCIONEK I CZY CHCIAŁA BYŚ BYĆ MOJĄ ŻONĄ,MATKĄ MOICH DZIECI,MOJĄ OSOBISTĄ KUCHARKĄ,KELNERKĄ,SPRZĄTACZKĄ A PRZEDE WSZYSTKIM OSOBĄ KTÓRĄ KOCHAĆ BĘDĘ  NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE I NIE ODDAŁ BYM JEJ  ZA NIĄ NIC .NO CHYBA ŻE ZA MARCHEWKI ALE TO POMIŃMY .I CZY JESTEŚ GOTOWA I MASZ CHĘĆ PRAĆ WSZYSTKIE MOJE BRUDY,SPRZĄTAĆ I GOTOWAĆ W NASZYM WSPÓLNYM DOMU I WYPROWADZAĆ NA SPACER NASZE DZIECI GDY JA BĘDĘ PRACOWAŁ I ZARABIAŁ PIENIĄDZE NA JEDZENIE I MOJE MARCOWE POTRZEBY ?CZY CHCESZ BYŚ PANIĄ DOMU I ZMIENIĆ SWOJE PIĘKNE NAZWISKO NA TE KTÓRE PASUJĘ DO CIEBIE BARDZIEJ ?I PRZEDE WSZYSTKIM CZY UCZYNISZ MNIE SWOIM MĘŻCZYZNĄ KTÓRY BĘDZIE Z TOBĄ ZAWSZE I WSZĘDZIE.W DZIEŃ I W NOCY.KRÓLEM W SKARPETKACH W KOZIOŁKI KTÓRY JEST SKŁONNY IŚĆ KUPIĆ CI NAJBARDZIEJ WSTYDLIWĄ I NAJBARDZIEJ KRĘPUJĄCĄ RZECZ NA ŚWIECIE.MOGĘ BYĆ TWOIM NAŻYCZONYM [T.I]?"Zapytała mnie już bez megafonu.
-I CO MU POWIEDZIAŁAŚ?Zapytał Harry.
-Powiedziała OCZYWIŚCIE BĘDĘ BRAĆ CI GACIE .Zażartował mój mąż.
-Nie od powiedziałam że Tak a kilka miesięcy po tym okazało się że ma świat ma przyjść Tina .
-Mamo a powiedz  dlaczego nazwaliście młodego Harry ?Zapytała 15 latka.
-Emm ni...
-No bo  to był tak.Zaczął Lou.
Jak już wicie ja i wujek Hazza byliśmy i jesteśmy  najlepszymi przyjaciółmi
  .I obiecaliśmy sobie ze jeśli będziemy mieli synów nazwiemy ich swoimi imionami i dlatego jesteś Harry Tomlinson .powiedział Lou czochrając syna .
-A wujek ma synka Louisa?Zapytała Cleo
-Ma ale jeszcze się nie urodzi..Mojemu mężowi przerwał telefon .
Odebrał go i zaraz potem  dokończył.
-Sorry sorry mały Lou przyszedł już na świat i ma się świetnie.Mam nadzieję że będzie taki piękny jak  jego imiennik.!

piątek, 7 czerwca 2013

#90 Niall

T-Halo? - spytałam zaspanym głosem, próbując wydostać się w łóżka.
P-Debilko wiesz, która jest godzina? - zapytała przyjaciółka z rozzłoszczonym głosem - Wiesz, że dzisiaj idziemy na koncert moich ciastek z kremem - powiedziała zmieniając ton na delikatny i radosny.
T-No chyba nie. Mam gdzieś tych lalusiów, którzy zniszczyli ci psychikę do nie obliczalnie cyfry.
P-Nie dramatyzuj, tylko się ubieraj. Czekam na ciebie o 16:00 przy opuszczonej ruterze. Pa - Szybko się rozłączyła nie pozwalając mi dojść do ostatnich słów.

Przemyślałam czy pójść na koncert z sobie zrujnować psychikę czy zostać w domu i wyleżeć w łóżku przez cały dzień i słuchaj obraźliwych tekstów od [I.P] jaka ja jestem głupia że nie poszłam z nią.
Dobra dla zabawy idę, ale tylko po to by [I.T] nic się nie stało. Wywlekając się z siedziska, wzięłam z dębowej szafy pierwszy lepszy strój i wbiegłam do łazienki. Po wzięciu prysznicu, podeszłam do swojego 'Amerykańskiego' kuferka, wyciągając Liner i czerwoną, soczystą szminkę, którą przejechałam usta w mgnieniu oka. Oschnięte włosy natapirowałam czego moja mama nie lubi, bo sądzi że przez tonę lakieru niszczę sobie włosy. Dobrze niszczę, ale włosy są moje i ja robię z nimi co chcę i kiedy chcę. Zbiegłam ze schodów idąc do jadalni, gdzie czekało na mnie spóźnione śniadanie. Wzięłam zieloną miskę, wsypując płatki śniadaniowe i zalałam je zimnym mlekiem. Dosiadłam się do stołu, mieszając łyżką w posiłku.
M-Tapirowałaś? - spytała rozzłoszczona, dotykając z obrzydzeniem moich włosów - Ile razy mam ci mówić, że nie masz tego robić ?
T-500, 600, 900 ... - nabijałam się - Mamo to moje życie i robię z nim co chcę.
M-Do pełnoletności my decydujemy co robisz (tekst mojej mamy).
T-Za pięć miesięcy będę miała 18 lat - wstałam, idąc do korytarza. Zakładając Converse, wyciągnęłam rękę po swoją granatową torbę, wychodząc z domu.

Na miejscu przywitała mnie moja wariatka. Jak co dzień, podarowałyśmy sobie całusa w policzek. Jej wyraz twarz był nie do opisania. Taki radosny. Gdy ona była szczęśliwa to ja również.
-Więc, gdzie jest ten koncert? - ułożyłam ręce na piersi idąc za przyjaciółką.
-Tam gdzie był koncert Demi Lovato na który ty mnie wyciągnęłaś.
-Tak... pamiętam to - zaśmiałam się.
Wybrałam koncert Lovato, bo miała podobne problemy do moich. Byłam prześladowana w szkole z swojej wagi przez co zaczęłam się gwałtownie ciąć. Gdy udało mi się ją zwalczyć, próbowałam, być jeszcze bardziej chudsza, aż miałam problemy... i zostałam anorektyczką. Głodziłam się śmiertelnie, aż trafiłam na odwyk, gdzie poznałam [I.P] która tam pomagała swojemu ojcu w pracy, by zarobić na koncert One Direction. Zaprzyjaźniłyśmy się, i dzięki niej żyję. Kocham ją jak siostrę, której nie posiadam. Jest aniołek stróżem, który jest zawsze przy mnie, w gorszych i lepszych dniach mojego życia.
P-To już - wrzasnęła.
T-Nie skuszę się.
P-Chodź będzie fajnie.

W środku zajęłyśmy sobie miejsca ... pod sceną ?! No to fajnie wymyśliła. Dziewczyny wokół wygląda dość dziwnie. Miały koszulki z logo zespołu, ich plakaty, na twarzy napisy imion chłopaków czy po prostu '1D'. Na ich twarzach chwilami widniał szeroki uśmiech, a czasem dość mocne łzy wzruszenia. Spojrzałam na przyjaciółkę.. WOW ! wygląda jak one ! Na wielkim ekranie ukazał się krótki materiał filmowy zespołu przez co na sali wydobył się głośny wrzask. Po chwili pojawił się napis 'ONE DIRECTION 5' później 4, 3, 2, 1 iii ... po moich bębenkach słuchowych. Na scenę wbiegli ci o to chłopcy. (włączcie 0:01:30). [I.P] trzeba było przetrzymywać, bo wyglądała jakby miała zaraz zasłabnąć.
P- Louis się do mnie uśmiechnął! - krzyczała głośniej niż wszyscy zgromadzeni.
T-Wydaję ci się - zaśmiałam się, widząc jej minę.
Moją jednak uwagę zwrócił nie Louis czy jak mu tam, tylko blondyn, który za każdą piosenką skakał wyżej niż kangur.Słodko się uśmiechał do wszystkich, ale nie zwracałam większej uwagi na niego.
Gdy zostałam poinformowana że za sekundę zagrają romantyczną piosenkę Over Again (puść) miałam do głęboko gdzieś, ale gdy to się stało zapomniałam do Bożym Świecie.
N-Dziewczyno w bluzce z Wielką Brytanią do mnie - zaśmiał się. Wszystkie światła powędrowały na mnie. Stałam niczym słup soli. [I.P] popchnęła mnie w stronę schodków prowadzących na scenę. Chłopak podał mi rękę, wtedy ujrzałam piękne jak wodospad niebieskie oczy. Czułam się jak w zaczarowanych świecie. Gdy oni zaczęli śpiewać, a raczej krótko obcięty chłopak z znamionom na szyi, Niall trzymał mocno mnie w talli wpatrując się chwilami we mnie i mówiąc mi coś do ucha, czego nie słyszałam przez zaistniały hałas na sali. Kiwałam głową na TAK. Rozpoczęła się właśnie zwrotka blondaska, delikatnie na moich policzkach ukazały się malutkie łzy wzruszenia, które on wytarł swoim kciukiem. Mocno mnie do siebie przytulił, bym się totalnie nie rozpłakała. Czułam się jak w niebie. Chłopak, który był dla mnie najbardziej Naj z tego baysbandu śpiewa dla mnie piosenkę, wpatrując się głęboko w oczy. Na scenie stałam przez cały koncert, nie pozostało dużo. Gdy się wszystko skończyło Niall podszedł do mnie;
N-Więc moja dziewczyno, idziemy się przejść?
T-Halo? Jak to nowa dziewczyno?- spytałam zdziwiona.
N-No bo w czasie koncertu spytałem się ciebie na ucho czy nie chciałabyś zostać moją partnerką do końca moich dni. Ty pokiwałaś głową na zgodę, więc pomyślałem że się zgodziłaś - posmutniał.
T-Jasne że się zgodziłam - zachichotałam - Jesteś wielkim idiotą wiesz? - zapytałam, wycierając kolejną łez wzruszenia. Ten obrócił mnie pokój własnej osi. I tak zostaliśmy ze sobą na zawsze.

niedziela, 2 czerwca 2013

#89 Zayn


-Proszę kochanie idź do domu. Prześpij się-odezwała się swoim słabym głosem,który jak zauważyłem przyswarzał jej ogromny kłopot

-Zostanę jeszcze chwilę-ścisnąłem mocniej jej jasną dłoń, próbując powstrzymać płacz

-Poradzę sobie-uśmiechnęła się po raz pierwszy od tak długiego czasu

Dobrze widziałem że chce mnie pocieszyć swoimi podniesionymi kącikami,ale ten smutek i ogromny ból bijący z jej oczu nie potrafił tego zagłuszyć. Jej ciało opuszczone przez energię i siłę której do tej pory jej nie brakowało. Zawsze uśmiechała się, śmiała, a teraz? Zupełnie inna osoba. Nie potrafię się z tym pogodzić. Moje serce umiera wraz z jej widokiem. Z tym jak bardzo cierpi. Jak każdy dzień zadaje jej więcej bólu, jak jej serce wybija już wolniejsze rytmy. Jak oczy zaczynają zmieniać kolor, tracą swój blask.Marnieje, ja to widzę.Najgorsze jest to, że nie mogę nic na to poradzić. Czekać, być przy niej, ale mnie to zabija. Chce jej pomóc, sprawić aby była szczęśliwa.Aby to poczucie humoru powróciło,aby rozbawiała mnie swoimi żartami, głupimi zabawami, zabijała szczęśliwym uśmiechem, albo minami,a nie leżała w łóżku pośród czterech szarych ścian, w które wbija codziennie swój wzrok, który zmienił się znacznie od kiedy dowiedziała się o tej strasznej rzeczy.Nie umiem poradzić sobie bez niej. Jej widok tylko zabija mnie do środka, czuje jak serce przedziera się na pół. Jak smutek oraz bezkarności rośnie zgniatając mnie do środka.

-Proszę Zayn-jej oczy jeszcze bardziej wypełnił smutek, a dłoń wykonała ruch wskazując mi drzwi

Tak nie mogło być. To ja powinienem się o nią martwić, a nie ona o mnie. Ja nie byłem ważny, nie liczyłem się teraz, to ona musiała teraz dobrze się czuć i wrócić do zdrowia.Wrócić do normalnego życia, nie może się tak męczyć.

-Obiecujesz?-zapytałem zagłębiając się w jej oczach aby choć raz odnaleźć przebłysk blasku

-Tak-wyszeptała nie mając siły na więcej

-Kocham Cię-Szybko wycierając łzę które spłynęła po moim policzku, podniosłem się składając na jej policzku powolny ale pełen namiętności pocałunek, który od paru dni nie smakuje jak zawsze, ale kocham ją zostanę z nia do końca, nie ważne co się stanie

Ściskając mocno jej dłoń nie chciałem puszczać, ale ona zrobiła to pierwsza. Świadomość, że jak jutro tu wrócę może jej już nie być ciągle jest w mojej głowie, choć za wszelką cenę chce ją wybić. Nie dopuszczać do tego.Musiałem porozmawiać z lekarzem, może wie coś więcej.

-Można?-zapytałem bez żadnej szczypty radości w głosie

-Tak proszę.Dobrze, że Pan przyszedł-przywitał mnie ale jego mina nie wróżyła nic dobrego-Właśnie przeglądałem dokumenty Pana dziewczyny i wychodzi na to, że jutro odbędzie się operacja.

-Ale uda wam się tak?-zapytałem lekko podniesiony głosem czekając na pozytywną odpowiedź

-To jest rak. Nigdy nie jesteśmy pewni.

-Macie ją wyleczyć-uniosłem się-Ona ma prawo normalnie żyć! Nie może umrzeć!-krzyczałem nie panując nad emocjami które wypełniły moje ciało

-Proszę się uspokoić. Będziemy robić co w naszej mocy.

'Co w ich mocy'? To za mało,aby uratować moją [T.I].To jest tylko rak, da się wyleczy i za kilka tygodni razem będziemy się śmiać ustalać datę naszego ślubu, lub kłócić się jaki smak toru mamy wybrać na ten ważny dla nas dzień. Właśnie tego pragnę. Pragnę jej,aby być w pełni szczęśliwy. Nie chce pieniędzy, sławy, kariery, chce ją!

Powolnym ruchem kierowałem się do domu. Nie chciałem zamawiać taksówki. Wolałem gnać przez zaciemnione jak moje serce miasto. Dlaczego to przytrafia się akurat jej? Co ona zrobiła? Zawsze była szczęśliwa, pomagała każdemu,a teraz tak cierpi, nie wiedząc czy zobaczy słonce następnego dnia? Że już nigdy może nie obejrzeć swojego ulubionego filmu, pływać w basenie, kłócić się ze swoją mamą, kto bardziej kocha, czy nie spędzić ze mną już więcej chociażby jednego dnia? Że już nigdy nie usiądzie na tarasie i nie będzie zachwycać się pięknymi gwiazdami, które zawsze ją uspokajają? Dlaczego to życie jest tak cholernie nie sprawiedliwe?! Dlaczego to przytrafiło się najwspanialszej kobiecie na tym świecie? Ona teraz powinna być obok mnie, uśmiechać się, opowiadać kawały, których nikt nie rozumie, ale właśnie za to ją kocham.Za to, że chociażby w trudnej sytuacji się nie poddaje, walczy do końca, ale ta choroba ją przerasta. Już nie daje rady, podobnie jak ja. Nie wyobrażam sobie życia, jakby teraz jej zabrakło. Nie widzieć jej uśmiechu, oczy, czuć ciepły dotyk-nie nauczę się bez tego żyć. Ona jest dla mnie narkotykiem. Bez odpowiedniej dawki nie obudzę się kolejnego dnia.Otworzyłem drzwi domu do którego nie chciałem wracać.Od kiedy [T.I] jest w szpitalu moje życie się zmieniło tak samo jak ten dom. Nie zważałem na bałagan. Ta radość, aura, którą był wypełniony ulotniła się wraz z brakiem w nim kobiety. Szarość, która z każdym dniem jeszcze bardziej pogłębiała moje zszarpane nerwy.Znikło życie od kąd jej tutaj nie ma. Nie mogłem sobie z tym poradzić. Rzuciłem się na kanapę przesiąkniętą jej zapachem perfum. Teraz nie musiałem się powstrzymywać, dając upust wszystkim emocją potok łez wypłynął ze mnie jak z źródła. Same najgorsze scenariusze wbijały się do Głowy, ale zagłuszałem to wymuszonymi, pięknymi chwilami spędzonymi z szczęśliwą [T.I], która zawsze tętniła życiem.Ból.Ogromny ból. Wspomnienia. Płacz. Umierające serce. Brak uśmiechu. Ból. Pragnienie szczęścia. Ból.

Obudziłem się zrywając się szybko z łózka widząc godzinę grupo po 10.Tęskniące,bolące serce musiało spotkać się z [T.I], która dalej leży w szpitalu i walczy z ta przekielna chorobą, która zabiją ją od środka.Popuchnięte, pełne smutku oczy nie były powodem, aby nie wyjść z domu. Chciałem dostać się do szpitala, pocałować dziewczynę, powiedzieć jak bardzo ją kocham i że nigdy nie zostawię.Szybko wbiegłem do wnętrza budynku, zniecierpliwiony chciałem dostać się do odpowiedniego pokoju.Biegiem znalazłem się obok drzwi bardzo dobrze mi znanych. Wcisnąłem delikatnie klamkę biorąc głęboki oddech, aby przypadkiem swoimi gwałtownymi ruchami nie zbudzić jej ze snu, gdyby oddała się krainie szczęśliwości. Uchyliłem drzwi, próbując wymusić choć najmniejszy uśmiech, aby podnieść ją na duchu, ale jej nie było. Zaraz, co?!Nie ma jej! Wbiegłem do pokoju dotykając łóżka jakby to tylko mi się zdawało. Moje serce ogarnęła fala ciepła, a nerwy i krzyki rosły w siłę.

-[T.I]! Gdzie jesteś? Obiecałaś, że sobie poradzisz, że mnie nie zostawisz!-krzyczałem opierając się o łózko na którym jeszcze wczoraj obiecała mi życie

-Pan Malik?-przerwała mi płacz pielęgniarka

-Tak-wyszeptałem nawet nie podnosząc wzroku

-Pańska dziewczyna ma teraz operację, proszę być cierpliwym.

Nie sądziłem, że słowo operacja, poprawi mi humor. W tej chwili tylko ona była dla mnie

#88 Wszyscy :**


Zawsze próbowałam się nie wychylać, zawsze byłam cicha i nie pakowałam sie w kłopoty...aż do teraz. Los nie dał mi dzisiaj szczęścia, siedziałam cicho na tyła ich samochodu. Patrzyłam na swoje stopy unikając wzroku jednego z ich, nie myślałam że tak skończy się przejście po parku. W mojej głowie pojawiały się pytania na które nie znałam odpowiedzi Zabiją mnie? Wykorzystają? A może... pokręciłam głową, nie chciałam dalej się zastanawiać. Gdy zatrzymaliśmy się na czerwonych światłach-co mnie zaskoczyło, myślałam że nie przejmują się przepisami- głos w mojej głowie sie odezwał Uciekaj! Masz szansę!. Moja podświadomość mówiła Wiej! ale mój rozum mówił Nie uciekaj, może cię wypuszczą!, nerwowo ruszałam nogami i nagle usłyszałam głos kierowcy:

-Przestań się wiercić!- po tych słowach uspokoiłam się ale tylko na zewnątrz a wewnątrz trzęsłam się jak mała dziewczynka i skuliłam się w kłębek

-Daj spokój stary, i tak wystarczająco sie boi...- powiedziawszy to brunet-siedział koło mnie- spojrzał się na mnie i uśmiechnął

-Zawsze musisz podrywać każdą dziewczynę Harry?- powiedział chłopak siedzący koło kierowcy

Zaczęli się kłócić i nagle z ust Harrego wyszły słowa które przypomniały mi wcześniejsze wydarzenie "Zamknij się albo cię zabiję!", ugryzłam wargę aby się nie rozpłakać:

-Zamknij się albo cię zabiję!- krzyknął najwyższy z nich

-Co powiedziałeś gnoju?- podszedł do krzyczącego brunet (ten do którego krzyczał)

-Słyszałeś! powiesz jeszcze raz coś takiego i cię zabiję!

Siedziałam na drzewie, nauczyłam się na nie wchodzić w mojej szkole. Zawsze jak wpadła piłka, lotka lub coś innego wchodziłam i ściągałam zgubę-nie byłam jedyna połowa osób z moje szkoły tak umie. Trzymałam rękę na buzi aby mnie nie usłyszeli, po chwili ciszy usłyszałam dalszą rozmowę:

-Twoja dziewczyna puszczała się na prawo i lewo, dlatego teraz nie żyje! Próbuj dalej sobie w mawiać że była ci wierna...spała nawet ze mną!- chłopak nie wytrzymał rzucił się na niego i zaczęli się bić

-Zayn uspokój się! Słyszysz!

-Zamknij się Louis!- znów posłał chłopakowi lewego sierpowego a Louis zaczął go odciągać od chłopaka, ale zanim mu się to udało Zayn posłał mu ostatni cios kierowany w klatkę piersiową

-Harry sprawdź czy oddycha- powiedział Louis.

-Nie...kurwa świetnie nie żyje! Zayn i tak mamy kłopoty a teraz jak ktoś się do wie to będzie przerąbane!

Po słowach ręką trzymałam swoje usta abym nic nie powiedziała i zamknęłam oczy-na moich oczach umarł człowiek. Gdy wszystko ucichło otworzyłam oczy a przed nimi pojawił się z nikąd ptak- wystraszyłam się i odchyliłam się do tyłu do tego stopnia że zaczęłam spać z drzewa. Próbowałam złapać się jakiej kol wiek gałęzi, lecz nie udało mi się, na szczęście-nie wiem jakim cudem- zostałam przez kogoś złapana. Miał prześliczne czekoladowe oczy przepełnione złością, uśmiechnął się łobuzerko i postawił mnie na ziemi. Trzymał mnie za nadgarstek i oznajmił mi, że za dużo widziałam i tak szybko nie odejdę. Wpadłam na pomysł żeby zaprzeczyć, ale mi nie uwierzył, pociągnął mnie do reszty chłopaków:

-Mamy nie proszonego gościa!- oznajmił chłopak

-Witamy!- powiedział Harry- W czym możemy służyć?- powiedziawszy przejechał ręką po moim policzku nie mogłam nawet się ruszyć, strach całą mnie sparaliżował

-Coś mało mówna!- oznajmił Zayn-Widziała co tu się dzieje?- chłopak pokiwał głową- Louis trzeba był ją tu nie brać...gdzie była?

-Spadała z drzewa i ją złapałem...- przerwał mu wkurzony Zayn.

-Po co ją łapałeś?!- krzyczał- Jak by spadła to może by się zabiła i było by dobrze!

Usłyszawszy słowa ich lidera moje oczy zrobiły się ogromne a po policzku poleciały mi łzy. Ugryzłam w kącie dolną wargę aby powstrzymać resztę łez, brunet podszedł do mnie i złapał mnie w talii-Harry idealne imię dla dupka- przyciągnął mnie do siebie, rękami odpychałam go od siebie aby zapobiec czemuś czego bym nie chciała. Był silniejszy zbliżył się do mojej twarzy na niebezpieczną odległość, jęknęłam z bólu wbijających się w moje plecy paznokcie chłopaka. Już miał wbić swoje usta w moje gdy nagle poczułam dłoń między mną a Harrym, odwróciłam oczy w stronę właściciela ratującej mnie ręki. Moim oczom ukazał Louis- był inny iż oni a raczej wydawał się być inny, oczywiście w dobry sposób. Zaczęła się konwersacja między chłopakami:

-Co ty odpierdalasz?- krzyknął ten z burzą loków na głowie, odpychając mnie do tyłu

-To nie czas na romanse, kretynie!

-Zawsze jest czas na flirt!- puścił mi oczko na co spuściłam oczy w dół

Kłócili się dalej a Zayn robił coś z ciałem tego biednego chłopaka, przydarzyła się okazja do ucieczki nie myślałam długo zaczęłam uciekać. Ominęłam drzewo z którego spadłam, biegłam wzdłuż rzeczki przepływającą prze bok parku niedaleko lasu. Już miałam wybiec na chodnik gdy nagle poczułam czyjąś ręką na moich prawym nadgarstku, sprawca odwrócił mnie w swoją stronę i ujrzałam Louisa:

-Nam się nie ucieka- przyciągną mnie do siebie aż poczułam jego oddech na mojej szyi nerwowo przełknęłam ślinę- Bądź posłuszna a nic ci się nie stanie!- mówił mi do ucha

-Nie- powiedziałam cicho ale dość głośno aby usłyszał

-Słuchaj mała, nie pyskuj tylko chodź i tak jestem najłagodniejszy z całej grupy, ale jeśli mnie wkurzysz to...-przedłużał-...nie chciał bym być w twojej skórze!- popchnął mnie przed siebie cały czas trzymając mnie za nadgarstek

Nie wiem czemu, ale przy nim czułam się bezpiecznie mimo że go nie znałam i się tak do mnie odnosił.

Szliśmy przez ciemny las, w pewnym momencie mnie wyprzedził oznajmił mi że chce sprawdzać drogę. Dziwne:

-Uważaj tu wystaje gałąź- oznajmił a że była juz zmęczona całą sytuacją nie słuchałam go i potknęłam się o wcześniej wspomnianą gałąź. Upadłam w jego stronę gwałtownie się odwrócił i mnie złapał- Mówiłem uważaj- uśmiechnął sie tym razem słodko ujrzałam w nim odrobinę dobrego człowieka

-Dziękuje- powiedziałam cicho

-Stało ci się coś?- pokręciłam głową na odpowiedź - To dobrze...a teraz chodź!

Znów ruszyliśmy, dochodząc do chłopaków zapytałam go:

-Co ze mną zrobicie?

-Nie wiem, ale nie kombinuj i nie wkurzaj Zayna...

-To wasz lider?- powiedziawszy ugryzłam się w język, po co o to pytam

-Tak jak by, nasz prawdziwy lider nazywa się Liam...a co?

-Nic- odparła i przygryzłam wargę aby nie pytać się o nic więcej

-Czyli w swojej naturze jesteś gadułą, zgadłem?- spytał i spojrzał się na mnie, nic nie odpowiedziałam- Znów odebrało ci język? Wkurzające...

Doszliśmy do chłopaków i nagle z nikąd podszedł do mnie Harry łapiąc mnie za biodro. Zanim zdążyłam zorientować co się dzieje byłam już w objęciach tego dupka i blisko niechcianego pocałunku. Nie wiedziałam że była zdolna do tego, ale kopnęłam go w miejsce gdzie słońce nie dochodzi, oboje upadliśmy na ziemie. Louis i Zayn śmiali się tak jak ja a Harry zwijał się z bólu. Gwałtownie wstał i podszedł do Zayna mówiąc coś o mnie, gdyż co chwila się na mnie patrzyli. Louis podał mi rękę, ale ja nie miałam zamiaru wstać, cała pobladłam i znów zaczęły mi drżeć się ręce. W kieszeni Zayna i Harrego zauważyłam broń, szybko przyglądnęłam się Louisowi u niego także zobaczyła broń:

-Co sie stało?- spojrzał w dół siebie i się zaśmiał- Co broń? Nie rozśmieszaj mnie, jeśli sobie nie zasłużyłaś to nie użyje jej przeciwko tobie!

-Louis odsuń się!- krzyknął Zayn a chłopak zrobił to co mu kazał

Odwróciłam się w stronę Zayna i nagle odskoczyłam. Koło mojej głowy przeleciał nabój, moje serce zaczęło bić szybciej:

-Kurwa, nie trafiłem! Nie ruszaj się kretynko...-przerwał, gdyż przed de mną stanął niebieskooki- Louis, nie pajacuj odsuń się- nie ruszył się ani centymetra- Nie wkurwiaj mnie!

-Nie zabijaj jej, bierzemy ją ze sobą a potem się zobaczy!

-Ja cie zaraz zabije!- wziął głęboki oddech- Niech ci będzie, ale jeśli coś zrobi to...

-Przypilnuje ją- powiedziawszy to posłał mi groźne spojrzenia a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka- Wstawaj idziemy!- pozwiedzawszy to złapał mnie za nadgarstek nie zdążyłam nawet wstać a juz mnie ciągnął.

-Ona w ogóle nas słucha?- krzyknął Zayn

-Harry, zostaw ją...nie dotykaj jej! Zayn zatrzymaj się, musze zmienić miejsce!

-Po co...dobra zaraz stanę! Nigdy więcej tak na mnie nie patrz!- zaśmiał się lider

Po tych słowach ocknęłam się ze wspomnień i ujrzałam tego dupka przybliżającego się do mnie. Zaczął się na mnie kłaść, rękami próbowałam go odepchnąć, ale nie miałam siły więc wygrał. Pocałował moją szyję i zaczął robić "malinkę", jęknęłam z bólu. Przestał i spojrzał się na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem, dotknął lekko moich ust a ja dałam mu do zrozumienia, żeby przestał-zlekceważył to. Zamknęłam oczy aby nie widzieć co chce zrobić, znów dotknął moich ust ale nagle się ode mnie oderwał. Gdy wstałam zobaczyłam jak Louis w chodzi do auta na miejsce Harrego, zatrzaskując za sobą drzwi. Uśmiechnął sie do mnie dając mi do zrozumienia że wszystko gra i nie muszę sie go bać. Miałam mieszane uczucia, zarazem bałam się a z drugiej strony czułam się bezpiecznie

#87 Harry



- Gdzie jest Darcy ? Dawać mi moją chrześniaczkę! – Moim oczom ukazał się na serio przesłodki widok. Louis z Eleanor stali pośrodku pokoju z małą na rękach. Gdybym nie wiedziała, że Darcy to moja córka to wzięłabym ich za szczęśliwą rodzinkę. Uśmiechnęłam się delikatnie i odłożyłam butelkę z mlekiem dla małej na szafkę.

- (T.I) .. gdzie.. gdzie jest Harry ? – Dla zajęcia czymś dłoni ponownie chwyciłam odłożoną chwilę temu butelkę wypełnioną mlekiem. Spuściłam wzrok.

- Poszedł.. poszedł na imprezę prawda ? Znowu ? – kiwnęłam twierdząco głową nie spuszczając wzroku z butelki. No właśnie.

Poszedł na imprezę.

Sam.

Zabawić się.

Zostawił mnie i Darcy w domu.

Bo mu niby przeszkadzamy.

Znowu.

 

*

Trzask zamykanych drzwi.

Brzdęk upadających kluczy.

Przekleństwo.

Przewróciłam się na bok i naciągnęłam na siebie mocniej kołdrę. Mój wzrok automatycznie powędrował na stojący w pobliżu budzik. Westchnęłam cicho. 3.00. W sumie.. nie jest tak źle, co nie ? Ostatnio wrócił punkt siódma rano. Nie muszę chyba wspominać, że nie był wtedy zbyt trzeźwy ? Może tym razem będzie inaczej ? Pffff…. (T.I) w bajki wierzysz ? Od czterech miesięcy wierzysz w to, że tym razem to będzie jego ostatnie wyjście, że się zmieni, że z wami zostanie. A on od tych cholernych czterech miesięcy gra ci na nosie. I co wieczór wybywa z domu by zaszaleć. Ten dziennikarz miał rację. Cholera jasna czy oni zawsze muszą mieć rację ?!

Kroki na schodach.

Huk.

Kolejne przekleństwo.

Skrzypienie drzwi.

Odór alkoholu.

Jęk sprężyn uginających się pod ciężarem chłopaka.

Szybkie muśnięcie policzka dziewczyny jego ustami.

Łza samotnie po nim spływająca.

 

*

(Perspektywa Harrego.)

Jęknąłem cicho i przetoczyłem się na drugą stronę łóżka. Zakryłem głowę kołdrą uniemożliwiając promieniom słonecznym dotarcie do moich oczu. Przez chwilę miałem nadzieję, że uda mi się jeszcze zasnąć.

Nadzieja matką głupich, prawda ?

Ledwo bo ledwo, ale w końcu stanąłem na nogach i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nasza sypialnia. Czyli wróciłem na noc do domu. Uśmiechnąłem się delikatnie na wspomnienie ostatniej nocy. Alkohol, muzyka, zapewne jakieś narkotyki, dziewczyny. Taak.. to była udana noc. Przeczesałem dłonią po włosach i ruszyłem w kierunku schodów. Przytrzymałem się ściany i powoli zacząłem kroczyć ku dołowi.

- (T.I)! – odpowiedziała mi głucha cisza. Zmarszczyłem delikatnie brwi. Pewnie zabrała małą na zakupy. To nawet lepiej. Jej płacz nie będzie drażnił mojej już nieźle bolącej głowy. Podrapałem się po podbródku i ruszyłem ku kuchni. Włączyłem ekspres do kawy i sięgnąłem po kubek, który dostałem od (T.I) na urodziny. Co dziwne nie zauważyłem ani jednej butelki należącej do Darcy. Rozejrzałem się po kuchni. Coś tu nie gra.

- (T.I)! – znowu cisza. Odłożyłem kubek na blat stołu i ruszyłem do salonu. Zero zabawek, zero porozwalanych śpioszków małej. Jedynie mała karteczka leżąca na ławie.

Przekleństwo.

Rzucenie karteczki na ziemię.

Brzęk kluczyków do samochodu.

Trzask drzwi.

Odchodzę. Zabieram Darcy. (T.I).

 

*

(Perspektywa Eleanor)

- Harry! Jak miło cię… – chłopak zignorował moje słowa. Co więcej wszedł do domu jakby był u siebie i zaczął się rozglądać po kuchni, salonie. Zajrzał nawet do łazienki. Zmarszczyłam delikatnie brwi.

- Coś się stało ?

- Gdzie ona jest ?!

- O czym ty mówisz ?

- Nie udawaj głupiej. (T.I) zniknęła. Wiem, że jest u ciebie. – skrzyżowałam ręce na piersiach i spiorunowałam go wzrokiem.

- Teraz nagle zacząłeś interesować się (T.I) ?

- Co ? Jak to NAGLE ? O czym ty mówisz ? – prychnęłam cicho. Trzymajcie mnie bo zaraz wyjdę z siebie. Słowo daję, że zaraz przywalę mu w tę jego przystojną twarz.

- Nie udawaj.. od porodu (T.I) i Darcy się nie liczą. Liczy się tylko to co Harry Styles chce. Od czterech miesięcy co noc wychodzisz na jakieś imprezy, wracasz nad ranem kompletnie pijany, potem śpisz całymi dniami. Założę się, że zdradzasz (T.I)! Nie dziwię się, że cię zostawiła. I tak podziwiam ją, że tak długo wytrzymała. Jesteś żałosny. Żałosny.. A teraz opuść mój dom! WYNOŚ SIĘ! – Wskazałam mu dłonią drzwi. Harry przez chwilę wpatrywał się we mnie, po czym ruszył ku schodom.

- (T.I)! Wiem, że tu jesteś! PROSZĘ POROZMAWIAJMY! – Tego już za wiele. Złapałam go za kaptur bluzy i wręcz wywlekłam z domu. To co, że jestem agresywna ? Mam prawo wywalić kogo mi się żywnie podoba z MOJEGO domu. Zatrzasnęłam drzwi za zdezorientowanym chłopakiem i odwróciłam się przodem do stojącą przede mną (T.I).

- Wiesz, że nie możesz się wiecznie przed nim ukrywać ? – Po policzkach dziewczyny spłynęła pierwsza łza. Westchnęłam cicho i przytuliłam ją.

- No już.. ciii.. wszystko będzie dobrze. – Mam taką nadzieję.

Oby tym razem nadzieja nie okazała się matką głupich.

 

*

(Perspektywa Harrego).

„Porozmawiaj z nią”.

„Nie rezygnuj z niej”.

„Musisz z nią porozmawiać”.

„Wytłumacz jej to wszystko, zobaczysz.. wybaczy ci”.

„Zmieniłeś się, dla niej… na pewno ci wybaczy”

*

- (T.I)! (T.I) zaczekaj! – ruszyłem biegiem za dziewczyną, która przyspieszyła kroku. Na moje szczęście wózek uniemożliwił jej szybsze poruszanie się. Kilka sekund i już stałem obok niej z dłonią na poręczy wózka uniemożliwiając jej dalszy ruch. Spojrzałem na małą, która wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczętami. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech. Nie widziałem jej od tak dawna.

Z chwili zachwytu nad swoją dawno niewidzianą córką wyrwało mnie ciche chrząknięcie. Przeniosłem swój wzrok na (T.I). Patrzyła na mnie zniecierpliwiona i ciut podirytowana. Doskonale wiem, co sobie teraz myśli. Nie dość, że nachodzę je od jakiegoś miesiąca, to teraz jeszcze przerywam im spacer po to by popatrzeć na Darcy. Westchnąłem cicho, a moja dłoń powędrowała ku głowie i przejechała po moich włosach. Ostatnio przyłapałem się, że coraz częściej targam sobie włosy. To mnie w jakiś sposób uspokaja. Dobra mniejsza z tym. Ponownie westchnąłem.

- Przepraszam…

- Słucham ?

- Przepraszam! – powtórzyłem głośniej i wyraźniej. Dziewczyna parsknęła śmiechem, a ja spojrzałem na nią zdziwiony.

- Tylko na tyle cię stać ? Głupie przepraszam ? Wybacz, ale marnujesz i swój i nasz czas. – (T.I) gwałtownie szarpnęła wózkiem i ruszyła przed siebie. Nie.. to nie może się tak skończyć. Nie mogę ich stracić. Nie mogę..

- (T.I) POCZEKAJ! – Stanąłem przed nią ponownie blokując jej drogę. Dziewczyna podniosła wzrok, a ja zatonąłem w jej niebieskich oczach. O czym ja to miałem mówić ?

- (T.I) ja… ja nie chcę was znowu stracić! Nie mogę was stracić. W domu od miesiąca panuje grobowa cisza. Brakuje mi was. Brakuje mi twojej i Darcy. Chcę wieczorem zasypiać przy tobie i rankiem budzić się z świadomością, że jesteś obok. Chcę móc pocałować, przytulić was w każdej chwili. Moje życie bez was jest puste. Ja .. ja nie doceniałem tego co mam. Myślałem, że to ciągłe imprezowanie.. że to wszystko jest to co powinienem robić. To co sprawi, że będę szczęśliwy, ale.. tak naprawdę to ja byłem szczęśliwy tylko i wyłącznie będąc przy was. I wiesz co jest najgorsze ? Że uświadomiłem sobie to dopiero kiedy was straciłem.. Kocham was. Ja.. – dalszy mój monolog został przerwany przez ciepłe usta (T.I), które delikatnie wpiły się w moje. Objąłem ją w pasie i zachłannie odwzajemniłem pocałunek.

Po dłuższej chwili dziewczyna odsunęła się ode mnie. Darcy zaczęła się mruczeć pod nosem. Wybuchnąłem śmiechem, a (T.I) mi zawtórowała. Przeniosłem na nią wzrok.

- Wybaczycie mi ?

- No nie wiem.. Darcy.. wybaczymy tatusiowi ? Chyba musi się jeszcze trochę postarać.. co dla nas jeszcze zrobisz ? – uniosła brew, a ja objąłem ją w pasie.

- Wszystko.. wszystko czego sobie zapragniecie.
#86 Liam

Ciocia (T.I), ciocia (T.I)! - odwróciłam głowę i spojrzałam a moją siostrzenicę, która wbiegła do pokoju i rzuciła mi się w ramiona. Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam małą.

- Cześć szkrabie.. to jak. Gotowa na lepienie bałwana ? – Zaśmiałam się cicho widząc jak sześcioletnia dziewczynka z zapałem kiwa twierdząco głową i po chwili mknie ku swojemu tacie, a ten pomaga jej się ubrać. Wyprostowałam się i przeniosłam wzrok na swoją siostrę.

- Na pewno dasz sobie z nią radę ? Jessica potrafi dać człowiekowi nieźle w kość.

- Nie martw się.. będziemy się świetnie bawić. Wy już lepiej idźcie, bo się spóźnicie na to całe przyjęcie. No.. już. Sio mi stąd. – Założyłam kurtkę i stanęłam w drzwiach, a Jessica stanęła obok mnie. Poczekałyśmy aż moja siostra z szwagrem w końcu opuszczą dom. Oczywiście nie odbyło się bez ciągłych pouczeń. Wywróciłam oczami i pokiwałam głową na znak zrozumienia. Ludzie..

- Nie pierwszy raz zostaję sama z Jessicą. Mam 19 lat. Poradzę sobie! Idźcie już. – (I.T.S) spiorunowała mnie wzrokiem, ale w końcu opuściła dom. Odetchnęłam z ulgą i zamknęłam za nimi drzwi. Czasami moja siostra jest niemożliwa. Rozumiem, że się martwi, no, ale ile można ? Przeniosłam wzrok na sześcioletnią dziewczynę.

- To jak… idziemy lepić tego bałwana!

*

Stanęłam w pewnym oddaleniu od trzech gigantycznych kul śniegu. Jessica nie żartowała. Na serio miała zamiar ulepić ogromnego bałwana. Przekrzywiłam delikatnie głowę w bok. Jakim cudem przeniosę kulę, która będzie tułowiem na dwa razy większą od niej kulę ? Nie dam rady, a Jess mi nie pomoże. Jest za mała. Westchnęłam cicho i poprawiłam rękawiczki. Raz kozie śmierć. Podeszłam do jednej z kul i ugięłam nogi w kolanach. Chwyciłam kulę i zaczęłam ją podnosić. Wspominałam już, że dzisiejszego dnia śnieg był wyjątkowo śliski ? Nie ? W takim razie teraz wam to mówię. Nie minęło kilka sekund, a ja już leżałam na ziemi cała w śniegu. Westchnęłam poirytowana i wstałam. Poprawka. Ja próbowałam wstać. Niestety moje starania poszły na marne. Po chwili znowu wylądowałam na twardej ziemi. Nawet fakt, że była ona pokryta puszystym śniegiem nie pomógł. Moje cztery litery bolały mnie niemiłosiernie. Do moich uszu dobiegł śmiech. Męski śmiech. Odwróciłam głowę i spojrzałam w stronę, z którego dochodził. Ujrzałam piątkę chłopaków, którzy śmiali się z mojego nieszczęścia. Moją uwagę przyciągnął jeden z nich. Nie śmiał się tak jak jego towarzysze. Na jego twarzy widniał jedynie szeroki uśmiech, a jego brązowe oczy, w których mogłabym utonąć wpatrywały się w moją skromną osobę. Moje policzki chyba jeszcze nigdy nie były tak czerwone. I to wcale nie od zimna. Otrząsnęłam się z zamyślenia. Poczułam jak Jess odgarnia śnieg z moich kolan. Posłałam jej delikatny uśmiech i wstałam. Nie odbyło się od małego poślizgnięcia. Mało brakowało, a znowu wylądowałabym na ziemi. To oczywiście wywołało u chłopaków jeszcze większy śmiech. Przeniosłam wzrok na wciąż śmiejących się sąsiadów i spiorunowałam ich wzrokiem. Skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Zawsze śmiejecie się z czyjegoś nieszczęścia ? – uniosłam brew ku górze.

- Zazwyczaj. – Chłopak z burzą kręconych włosów pokiwał twierdząco głową i ponownie wybuchnął śmiechem.

- Żałuj, że nie widziałaś swojej miny, kiedy wylądowałaś na ziemi. – tym razem odezwał się mulat. Prychnęłam pod nosem i otrzepałam się z śniegu. Odwróciłam się do nich tyłem i spojrzałam na Jess.

- To jak.. lepimy dalej ? – uśmiechnęłam się delikatnie. Po chwili poczułam na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń. Spojrzałam delikatnie w górę i wręcz utonęłam w brązowych tęczówkach chłopaka. Poczułam jak moje nogi uginają się, ale tym razem nie przewróciłam się. Potrząsnęłam delikatnie głową. Opanuj się (T.I). To tylko zwyczajny chłopak. Tylko.

- Wybacz za nich. Oni tak zawsze.. jestem Liam. A ty ? – posłał mi delikatny uśmiech, a ja od razu go odwzajemniłam. Przyjemny dreszcz przebiegł po moim ciele, kiedy usłyszałam ten jego głęboki głos.

- (T.I).. a to jest Jessica. – Poczułam obowiązek przedstawienia Liamowi moją siostrzenicę. Zwłaszcza kiedy ta chrząknęła znacząco i pociągnęła mnie za dłoń dając znak, że ona też tu jest. Liam uśmiechnął się i głową wskazał na kule śniegowe, które w dalszym ciągu czekały aż ktoś ustawi je na właściwym miejscu.

- Mogę wam pomóc ? – nie zdążyłam się odezwać, bo Jessica po krzyknięciu „TAK” od razu złapała chłopaka za dłoń i pociągnęła go w kierunku miejsca, w którym miał spocząć gotowy już bałwan. Po drodze zdążyła wtajemniczyć go w swoje plany dotyczące imienia i wyglądu śniegowego ludzika. Pokręciłam rozbawiona głową, a przed oczami przemknęła mi czwórka chłopaków.

- MY TEŻ POMOŻEMY – krzyknął blondyn, a reszta pokiwała ochoczo głowami i zasalutowała mojej siostrzenicy.

- Czekamy na rozkazy! – brunet pokłonił się Jessice, a ta z błyszczącymi oczami zaczęła dyrygować całą piątką dorosłych chłopaków. Muszę przyznać, że widok był co najmniej komiczny. Zaśmiałam się i dołączyłam do rozbawionej gromadki.

*

Przykryłam małą kocem i po cichu opuściłam jej pokój. Zeszłam po schodach na dół i skierowałam się do salonu skąd dochodził odgłos rozmowy. Usiadłam między Louisem, a Harrym i posłałam im delikatny uśmiech.

- Dzięki za pomoc. Jess była zachwycona. Sama nigdy nie poradziłabym sobie z tym olbrzymem. – wskazałam głową okno, przez które widoczny był owoc naszej pracy. Ogromny bałwan ochrzczony przez Jessicę skromnym imieniem „Ben”.

- Zawsze do usług. – Liam puścił mi oczko, a ja ponownie tego dnia zatonęłam w jego oczach. Uśmiechnęłam się delikatnie. Po chwili wstałam i rozejrzałam się po moich towarzyszach.

- Chcecie jeszcze gorącej czekolady ? – Uniosłam delikatnie brew ku górze, skierowałam swoje kroki ku kuchni.

- Nie dzięki.. my będziemy się już zbierać. Jutro rano mamy próbę. – Pokiwałam głową na znak zrozumienia. No tak.. nie powiedziałam wam. Chłopaki należą do zespołu One Direction. Na pewno znacie ten zespół. W końcu są rozchwytywani na całym świecie. Uśmiechnęłam się i odprowadziłam ich do drzwi.

- To.. do zobaczenia. – pomachałam im ręką na pożegnanie i zamknęłam drzwi. Wróciłam do pokoju z zamiarem posprzątania kubków po chłopakach. Na stole zastałam małą karteczkę. Podniosłam ją. „Spotkajmy się jutro o 18. Będę czekał w parku przy starym dębie. Liam”. Uśmiechnęłam się szeroko i schowałam karteczkę do kieszeni.

*

Rozejrzałam się po parku. Wpadłam. Tu były same dęby. Jakim cudem mam odnaleźć to drzewo o którym wspomniał Liam w swoim krótkim liściku ? Westchnęłam cicho i schowałam dłonie do kieszeni płaszcza. Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Co chwila spoglądałam na zegarek. Świetnie. Jestem już spóźniona. Kopnęłam kamień, który z potoczył się po śniegu. Po kilku minutach dostrzegłam znaną mi sylwetkę. Przyspieszyłam kroku, a moim oczom ukazał się Liam. Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do niego.

- Cześć.. przepraszam za spóźnienie. – chłopak odwrócił się ku mnie i posłał mi szeroki uśmiech. W jego dłoniach znajdowała się piękna, czerwona róża, którą mi wręczył.

- Myślałem, że nie przyjdziesz.. ale cieszę się, że już jesteś…

 

- I co dalej ? – Uniosłam brew ku górze i zaśmiałam się cicho widząc ciekawe spojrzenia Emmy.

- Zaczęliśmy się częściej spotykać, spacery, koncerty, wspólne kolacje. A potem już sama wiesz.. – pogłaskałam córkę po policzku.

- Tak, wiem, wiem. żyliście jak w bajce. – mała pokiwała delikatnie głową i zeszła z moich kolan.

- Właściwie to nadal żyjemy jak w bajce. – Przeniosłam spojrzenia na Liama, który usiadł i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i pokiwałam twierdząco głową na znak potwierdzenia jego słów. Liam uśmiechnął się do naszej córki, po czym spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, a po chwili poczułam jak ciepłe usta Liama muskają moje. Tak.. zdecydowanie nadal żyjemy jak w bajce.



#85 Louis


Louis! Louis zaczekaj! To nie jest tak jak myślisz! On tego nie chciał!

- Przestań! Przestań go bronić! To wszystko jego wina. To przez niego Eleanor.. to.. NIE BROŃ GO!

- To jest mój brat! Myślisz, że pozwolę abyś go obwiniał o coś co stało się 2 lata temu?!

- PRZEZ NIEGO ELEANOR NIE ŻYJE! ON ZABIŁ MOJĄ ŻONĘ! Nie myśl sobie, że puszczę mu to płazem! Przez 2 lata jak głupi szukałem osoby, która tamtego dnia prowadziła samochód. Przez 2 lata zbierałem dowody. Przez 2 lata nie przespałem spokojnie nocy nie myśląc o tym. A on po tych dwóch latach przychodzi jakby nigdy nic i mówi, że to jego wina ? Nie obchodzą mnie jego usprawiedliwienia! Zrobię wszystko by zapłacił za to co zrobił! Nie daruję mu tego!

- Louis ja wiem, że to jest dla ciebie straszny cios, ale uważam, że powinieneś przynajmniej go wysłuchać. Nie wiesz ile go kosztowało by przyznać się tobie, że to on wtedy był za kierownicą. Nawet nie wiesz ile czasu spędziłam z nim na rozmowie i na przekonywaniu go by wyznał ci prawdę.

- Czekaj, czekaj.. chcesz mi powiedzieć, że o wszystkim wiedziałaś ? Od samego początku wiedziałaś, że to przez Nialla moja żona teraz nie żyje ? I mi o tym nie powiedziałaś ?

- Ja… nie! Nie wiedziałam od tym od..

- Nie kłam.! Wiesz, że nie znoszę kłamstwa! Nie mogę uwierzyć, że przez ten cały czas mnie okłamywałaś. A ja ci zaufałem. Uwierzyłem ci jak głupi. Tak dobrze dogadywałaś się z Harrym. Myślałem, że na serio nam współczujesz. A ty od początku wiedziałaś, że twój brat odebrał Harremu możliwość dorastania z matczyną miłością. Od początku wiedziałaś, że Niall zabił Eleanor. Chciałaś nas wykorzystać prawda ? Chciałaś mnie w sobie rozkochać i wykorzystać moje uczucia we własnym celu ? Pewnie myślałaś, że nigdy nie dowiem się prawdy, a nawet jeśli to nie wniosę oskarżenia ze względu na ciebie. W końcu to twój brat. Muszę przyznać, że nieźle sobie to wymyśliłaś. Niestety nie przewidziałaś tego, że twój plan może mieć małe luki. Nie jestem taki głupi, za jakiego mnie brałaś.

- Nie.. Louis to nieprawda! Jak możesz tak mówić ?

- Nie wierzę, że zakochałem się w kimś takim..

- Louis proszę.. Kocham cię.

- To już nic nie znaczy. Skąd mam wiedzieć, że nie okłamujesz mnie teraz ? W końcu cała nasza znajomość to kłamstwo. Nie wierzę ci już Monika. Nie chcę cię więcej znać. Zniknij z mojego życia. Na zawsze.

Chłopak założył kurtkę i nie zważając na błagania swojej byłej już dziewczyny opuścił dom jej rodziców. Po chwili Monika wybuchnęła płaczem i osunęła się na ziemię. Straciła Louisa. Straciła wszystko.

*

(Perspektywa Louisa)

- Tato ? Możesz tu na chwilę przyjść ? – Uniosłem głowę znad teczki wypełnionej poszlakami i dowodami, które zbierałem od dwóch lat. Teraz to wszystko.. te wszystkie zapisane papiery, które ponownie przeglądałem wydają się bezwartościowe. Westchnąłem cicho i wstałem od stołu. Przeczesałem dłonią po włosach i ruszyłem w kierunku salonu skąd dobiegał głos Harrego. Podszedłem do niego i usiadłem obok na kanapie. On jest taki podobny do Eleanor. Podobny nos, te same roześmiane wiecznie oczy, ten sam kolor włosów. To wszystko sprawiało, że chęć złapania Horana się powiększała. Jak on mógł ? Jeśli to o mnie chodzi to mógłbym właśnie być w drodze do jego domu z kajdankami leżącymi na siedzeniu obok. Nie wymigałby się tak łatwo. Gdyby Zayn i Liam nie postanowili, że wyłączą mnie ze śledztwa, to Niall już siedziałby za kratkami.

Potrząsnąłem głową by pozbyć się tych myśli. Nie mogę nic zrobić. Malik i Payne wyraźne zaznaczyli, że nie życzą sobie mojego udziału w śledztwie. Stwierdzili, że lepiej będzie jak wezmę sobie wolne, bo „to wszystko mnie wykańcza i będzie lepiej jak spędzę trochę czasu z Harrym”. Może jednak chłopaki mają rację ?

Z zamyślenia wyrwał mnie zniecierpliwiony głos mojego syna. Spojrzałem na niego i posłałem mu delikatny uśmiech.

- No.. co się stało ?

- Tato co się stało ? Monika miała dzisiaj przyjechać.. Obiecała mi, że pomoże mi z matematyką. Zaczynam już pomału rozumieć te wszystkie działania, ale nadal potrzebuję jej pomocy. – Przygryzłem delikatnie wargę i odwróciłem wzrok. Każda, nawet najmniejsza wzmianka o Monice ciągle sprawiała, że w moje serce wbija się sto igieł. Okłamała mnie. Od początku wiedziała o wszystkim i nie powiedziała mi tego. Zakochałem się w niej, a ona to wykorzystała. Potraktowała mnie jak gówniarza. Westchnąłem cicho i potargałem dłonią włosy Harrego.

- Monika dzisiaj nie przyjdzie.. już nie będzie cię uczyła.

 

*

 

Na dźwięk dzwonka u drzwi westchnąłem cicho i wyłączyłem telewizor. Ociągając się z lekka ruszyłem w kierunku korytarzu. Po kilku chwilach otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał mi się Niall Horan. Człowiek, którego w tej chwili nienawidziłem całym swoim sercem. Miałem ochotę sięgnąć po pistolet leżący w szafce w sypialni i wycelować nim w niego. Nie zrobiłem jednak tego. Nie byłbym zdolny do zabicia drugiego człowieka. Nie ważne jak wielką nienawiścią pałałem do blondyna. Nie mógłbym. Bez słowa zaczynałem zamykać drzwi, kiedy chłopak uniemożliwił mi to zatrzymując je swoją dłonią.

- Louis proszę.. musimy porozmawiać. Ja.. ja muszę ci wszystko wyjaśnić. – Ta skrucha w jego głosie sprawiła, że zapragnąłem wysłuchać jego wersji. Tak.. najpierw go wysłucham, a potem zaaresztuję pod zarzutem zabójstwa Eleanor Tomlinson. W nosie mam co na to powiedzą Zayn i Liam. Mam prawo zaaresztować człowieka, który zabił moją żonę i matkę mojego syna.

Kiwnąłem twierdząco głową i uchyliłem drzwi pozwalając mu wejść. Bez słowa zamknąłem za nim drzwi i skierowałem się ku kuchni. Usiadłem przy stoliku i spojrzałem na niego. Blondyn westchnął cicho. Kilka razy otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Zachowywał się jakby nie wiedział od czego zacząć. Jego zachowanie jest po prostu żałosne.

- Zabiłeś moją żonę.. – wydusiłem z siebie po kilku minutach milczenia, a Niall kiwnął twierdząco głową. Zacisnąłem dłonie w pięści. W końcu Horan przełamał się.

- To nie było tak jak myślisz. Od dwóch lat prześladuje mnie jej widok. Wtedy.. wracałem z pracy. Byłem strasznie zmęczony – nie spałem od ponad doby. Nawet nie wiem, kiedy Eleanor pojawiła się pod kołami samochodu. Musiałem przysnąć przed kierownicą. Nie minęło kilka minut, a ona.. a ona po prostu była martwa.

Zacisnąłem mocniej dłonie na stole. Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza. Nigdy nie sądziłem, że będę siedzieć sam na sam w kuchni z mężczyzną, który jest winny śmierci Eleanor i spokojnie słuchać o tym jak zginęła. Nie tak wyobrażałem sobie spotkanie z osobą, która zabiła El. Przeniosłem wzrok na chłopaka.

- Opowiedz mi wszystko.. od początku.

- Dobrze.. ale musisz wiedzieć jedno. Monika dowiedziała się o tym na dwa dni przez tobą. Chciała ci powiedzieć o wszystkim, ale ja.. poprosiłem ją, żeby tego nie robiła. Sam chciałem ci o wszystkim powiedzieć. Ona nie jest tu niczemu winna. – Przygryzłem dolną wargę i zamknąłem oczy. Ona.. mówiła prawdę ? Po prostu broniła swojego brata. Niall przez chwilę milczał, po czym zaczął swoją opowieść. Od samego początku.

*

- MONIKA! Monika proszę otwórz mi! To ja Louis! Musimy porozmawiać! – Spojrzałem w okno prowadzące do jej sypialni. Nie wiele myśląc złapałem kilka mniejszych kamyczków. Zachowywałem się jak nastolatek. Ja trzydziestodwuletni facet, który ma za sobą dziesięcioletnie małżeństwo i jest ojcem dziewięcioletniego chłopca teraz stoi pod domem dziewczyny i rzuca w jej okno kamyki z nadzieją, że w końcu mu otworzy. Muszę z nią porozmawiać. I nie odejdę dopóki tego nie zrobię.

Po jakiś dziesięciu minutach nawoływania w Monika w końcu otworzyła drzwi wejściowe. Oparła się o nie i skrzyżowała dłonie na piersiach. Miała zaczerwienione oczy – płakała. Skrzywiłem się. Nienawidzę kiedy Monika płacze. A fakt, że to wszystko przeze mnie mi w ogóle nie pomagał.

- Czego chcesz ? – Zadrżałem delikatnie słysząc jej głos przepełniony jadem.Westchnąłem cicho i podszedłem do niej. Czułem jak moje serce wybija szalony rytm. Przez chwilę wpatrywałem się w nią w milczeniu. Ludzie… jak trudno jest zacząć. Co ja mam jej powiedzieć, żeby mi wybaczyła ? Jak ubrać słowa ? Już wiem co czuł Niall opowiadając mi tamten dzień. Wiem, jak strasznie się wtedy denerwował.

Wyciągnąłem dłoń i założyłam kosmyk jej włosów za ucho. Monika odwróciła głowę jakby mój dotyk ją parzył. Zabolało. Przez kolejne kilka minut staliśmy w milczeniu. W końcu zebrałem się na odwagę.

- Niall był u mnie. – Dziewczyna wzdrygnęła się słysząc imię swojego brata. Przeniosła na mnie wzrok. Jej oczy były pełne strachu o bliską jej osobę. Wiem co sobie teraz myślała. Otworzyła delikatnie usta, ale powstrzymałem ją gestem dłoni.

- Nic się nie stało.. Opowiedział mi jak.. jak Eleanor zginęła. Powiedział mi również, że dowiedziałaś się prawdy dwa dni przede mną. Monika tak strasznie cię przepraszam.. Powinienem ..

- Powinieneś posłuchać mnie, kiedy cię o to prosiłam. – Kiwnąłem twierdząco głową nie odrywając od niej wzroku. Nawet w rozciągniętym swetrze, rozwalonych włosach i z zaczerwienionymi oczami wyglądała pięknie. Pragnąłem teraz chwycić ją w ramiona i już nigdy nie puszczać. Nie mam zamiaru dłużej trwać w żałobie po Eleanor. Oczywiście, że ją kochałem. Nadal jakaś cząstka mnie ją kocha, ale nie mogę wiecznie po niej rozpaczać. Muszę nauczyć się doceniać to co mam. A mam Monikę, która w tej chwili jest dla mnie najważniejsza. Wiecie co jest najdziwniejsze ? Uświadomił mi to jej brat – człowiek, który zabił moją żonę.

Delikatnie pogładziłem jej policzek, a Monika przymknęła oczy. Nie odwróciła głowy. Nie strzepnęła mojej dłoni. Może jeszcze mam szanse ?

- Monika .. ja strasznie żałuję, że wtedy cię nie posłuchałem. Przepraszam za to, że wtedy cię oskarżyłem. Kocham cię… I musiałem cię stracić, po to by uświadomić sobie, że to ty jesteś dla mnie najważniejsza. Ty i Harry… - dziewczyna spojrzała na mnie załzawionymi oczami. Po chwili milczenia, która trwała chyba wieczność wtuliła się w moje ciało. Zamknąłem oczy i objąłem ją mocniej.

- Kocham cię Monika..

- Ja ciebie też kocham Louis.
#84 Niall


 Biała suknia. Welon. Bukiet białych róż. Ostatnie poprawki. Szybkie zerknięcie na zegar wiszący na ścianie. Jeszcze 15 minut. Za kwadrans mam wyjść za mężczyznę moich marzeń. Kochałam go. Ja naprawdę go kochałam. Prawda ? Pewnie, że tak… W końcu inaczej bym się nie zgodziła. Gdybym go nie kochała to nie stałabym tu teraz w sukni ślubnej. Musiałam go kochać. Podjęłam właściwą decyzję. Wyjdę za mężczyznę, który mnie kocha i którego … którego kocham ja. Prawda ?

*

- (T.I) jesteś gotowa ? – odwróciłam się przodem do mojego taty i posłałam mu delikatny uśmiech. Wydaje mi się, że przez ten ostatni miesiąc tak jakby trochę się postarzał. To chyba przez te nerwy związane z przygotowaniami do ślubu. Sama ostatnio chodziłam z telefonem w ręku upewniając się czy wszystko na dzisiejszy dzień jest gotowe.

- Tak.. możemy już iść. – chwyciłam jedną dłonią swój bukiet , a drugą podałam tacie. Razem opuściliśmy pokój.

*

Wszystkie oczy były utkwione w mojej osobie. Dosłownie wszystkie. Nawet organista wychylił się delikatnie i wpatrywał się we mnie. Wdech, wydech. Spokojnie. Dasz radę. To tylko krótki kawałek prostej drogi. A ty musisz tylko iść przed siebie. Co może się złego znać ? Znając siebie ? Wszystko. Mogę się potknąć o za długą suknię ślubną i wylądować na ziemi na oczach tych wszystkich gości. Zaraz chyba zwymiotuję. Może to odpowiednia pora aby się wycofać ? Przecież możemy wziąć ślub w tajemnicy. Bez tych wszystkich gości, którzy tylko czekają aż popełnię jakąś gafę. Uśmiechnęłam się delikatnie sama do siebie. Tak zrobię. Wycofam się, Nick pójdzie za mną, a jak nikt nie będzie patrzył zwiejemy stąd. Możemy nawet odjechać autobusem. Wszystko mi jedno. Byle daleko stąd.

*

Zmiana planów. Właśnie idę do ołtarza. Stawiam powoli krok za krokiem. Prawa, lewa, prawa, lewa.. i tak w kółko. Nie potknąć się. Nie mogę się potknąć. Nie teraz. Nie w tym momencie. Rozejrzałam się po zebranych w Kościele gościach. W pierwszej ławce siedzieli nasi rodzice. Moja mama zmarnowała już chyba 2 paczki chusteczek. I sądząc po jej minie nie ma zamiaru przestać płakać. Tak samo moja przyszła teściowa. Siedzą obok siebie i zalewają się łzami. Okropny widok. Za rodzicami siedzą ciotki, wujkowie i reszta. Dopiero po chwili odszukałam wzrokiem swoich przyjaciół. Są. Cała ósemka. Zayn z Perrie, Lou z Eleanor, Liam z Danielle, Harry oraz on… Niall. Moje serce przyspieszyło na widok Irlandczyka. Zawsze tak reaguję na jego osobę. W końcu jest moim najlepszym przyjacielem. Posłałam mu szeroki uśmiech. Horan odwzajemnił go, ale to nie ten uśmiech, który pamiętam. Ten był taki jakby wymuszony. Co jest ? Zmarszczyłam delikatnie brwi. Miałam zamiar podejść do niego i zapytać się czy coś się stało, ale w tej chwili poczułam dłoń Nicka na moim ramieniu. Przeniosłam na niego wzrok. Zaczyna się.

- Zebraliśmy się tutaj aby być świadkiem zawarcia…

Mała dziewczynka siedziała na huśtawce. Po chwili przeniosła wzrok na jedzącego niedaleko niej chłopczyka.

- Cześć… Jestem (T.I). Podzielisz się ?

- NIE ! To jest moje ! Niall jestem…

- Czy ktoś jest przeciwny temu związkowi niech przemówi teraz….

- Niall postaw mnie ! Proszę ! Obiecuję, że już więcej nie tknę twoich kanapek ! NIALL PROSZĘ !

- O nie.. nabroiłaś, teraz czeka cię kara.

- NIALLER ! – po chwili dziewczyna wylądowała w basenie.

- ZABIJĘ CIĘ !

- Czy ty Nicholasie Brownie bierzesz sobie za żonę (T.I) i (T.N) i ślubujesz jej miłość….

- Nie pójdę tam. Oni mnie wyśmieją. Wyglądam jak marchewka.

- Nie prawda… (T.I) jesteś piękna. A te włosy.. tylko dodają ci uroku.

- Tak.. – Nick spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.

- Czy ty (T.I) i (T.N) Bierzesz sobie za męża…

- Nigdy nie pozwolę aby ktoś cię skrzywdził. Rozumiesz ? Nigdy nie będziesz już cierpiała. Nie dopuszczę do tego.

- Obiecujesz ?

- Obiecuję..

- (T.I) – ocknęłam się i spojrzałam na Nicka. Wszyscy wpatrywali się we mnie. Po chwili przeniosłam swój wzrok na Nialla. Nie było go. Wyszedł ? Zostawił mnie ? nie.. to nie może być prawda… ja muszę. Muszę mu powiedzieć co naprawdę czuję.

- Ja.. przepraszam, ale nie mogę. Wybacz mi Nick.. – wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i nie zważając na nawoływania gości wybiegłam z Kościoła. Zdążyłam jeszcze spojrzeć na moich przyjaciół. Uśmiechali się.

*

Wspięłam się po drabinie i weszłam do domu na drzewie. Z góry mówię – w sukni ślubnej to nie jest takie łatwe. Rozejrzałam się po domku. Nie ma go.. ale jak to ? Myślałam, że tu będzie. Zawsze tu był, kiedy miał gorsze dni. Usiadłam na małym krzesełku i schowałam twarz w dłoniach. Zawaliłam. Znów.

- (T.I) ? – poderwałam się z krzesełka i spojrzałam na blondyna. Stado motyli zaczęło wirować w moim brzuchu, a po ciele przebiegł przyjemny dreszcz.

- (T.I) co ty tu robisz ?

- Popełniłam błąd. Nie powinnam godzić się. To wszystko jedna wielka pomyłka.

- Nie rozumiem cię.. wyjaśnij mi pro… - Niall nie mógł dokończyć, ponieważ wpiłam się w jego usta. Wplotłam dłoń w jego blond włosy. Irlandczyk odwzajemnił pocałunek. Po chwili jednak opanowałam się.

- Przepraszam.. nie powinnam. Niall naprawdę mi przyk.. – tym razem to mi przerwano przemowę. Ciepłe usta blondyna dotknęły moich. Najpierw delikatnie, jakby był niepewny czy tego chcę. Po chwili jednak nabrał odwagi i nasz pocałunek stał się bardziej namiętny.

- Kocham Cię (T.I)..

- Ja ciebie też Niall…