piątek, 13 września 2013

#122 Louis

Cholera jasna! - przeklnęłam i klękając pozbierałam z ziemi siatki z prezentami. W końcu nadchodziły święta. Boże Narodzenie, a to oznacza czas spędzony w gronie najbliższych przy ładnie przyozdobionej choince i stole, na którym znajdują się świąteczne potrawy, i oczywiście prezenty. Mnóstwo prezentów pod choinką! Właśnie miałam podnosić się z ziemii, gdy nagle w kieszeni moich spodni zawibrował telefon. Szybko go wyjęłam i ujrzałam wiadomość. Od Eddie'go mojego chłopaka:
"Bardzo mi przykro [t.i], ale musimy się rozstać. Nie pasujemy do siebie i nie powinniśmt się więcej spotkykać. Pa."
W jednej chwili cały mój świat się zawalił. Przez kilka minut nie mogłam się otrząsnąć, nie mogłam przyjąć tej wiadomości. Po prostu nie mogłam. Dupek. Jezcze nawet nie miał odwagi powiedzieć mi tego prosto w twarz. Czułam, że zaraz się chyba rozryczę na całą galerię. Przecież on był całym moim życiem, światem, moim oczkiem w głowie. Jak on tak po prostu mógł zerwać ze mną i to przez SMS'a. Bliska płaczu wybiegłam ze sklepu zupełnie zapominając o torbach z zakupami w stronę najbliższego parku. Usiadłam na jednej z drewnianych ławeczek i zaczęłam płakać. Nagle poczułam, że mój telefon znów wibruje, tym razem ktoś dzwonił, ale zignorowałam to. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Chciałam pobyć trochę sama w ciszy.
- [t.i]? - zawołał ktoś z daleka. To był dobrze znany mi głos mojej kochanej przyjaciółki.


- [i.t.p]. - wymamrotałam przez płacz, a dziewczyna momentalnie podbiegła do mnie i przytuliła mocno siadając obok.
- Co się stało? - zapytała zmartwiona i lekko zszokowana. Ja nic nie powiedziałam tylko pokazałam jej wiadomość od Eddie'go. - Co za cholerny dupek i tchórz. [t.i] nie płacz przez tego gnoja. On nie jest wart twoich łez. - pocieszała mnie jak tylko mogła.
- Ja go kochałam. - w pewnym momencie przestałam płakać za to poczułam chęć zemsty. Chciałam się zemścić na nim, żeby poczuł się jak ja.. ale szybko darowałam sobie ten pomysł, bo i tak to nic by nie dało. Tylko przysporzyło więszego cierpienia. [i.t.p] siedziała obok wciąż tuląc mnie.


- Wszystko będzie dobrze. Zapomnisz o nim. Uwierz mi, niedługo znajdziesz kogoś komu nie będziesz obojętna tak jak Eddie'mu. Będzie cię kochał tak jaką jesteś, nie twoją urodę, ale to co masz w środku. [t.i] błagam cię nie każ mi już więcej przemawiać, bo wiesz, że nie jestem w tym dobra. - wyjąkała brunetka, a ja się cicho zaśmiałam. - Dobra choć, pójdziemy do jakiegoś klubu i zatopisz swoje smutki w butelce Finlandii albo najlepiej od razu w kilku. Schlejemy się w trupa!
- Ty to zawsze masz super pomysły. - powiedziałam i razem poszłyśmy w stronę najlepszego klubu w mieście. Nawet nie było dużej kolejki, więc bez trudu weszliśmy do środka. Całe pomieszczenie tętniło życiem. Tłumy ludzi na parkiecie, przy barze i w osobnych boksach. Razem z [i.t.p] podeszłyśmy do baru zamówiłyśmy na początek po 4 kieliszki czystej i udałyśmy się do własnego osobnego boksu. Nie musiałyśmy długo czekać na nasze zamówienie. Zrobiłyśmy sobie mały konkurs, która pierwsza wypije bez żadnej przerwy na rozgrzewkę 2 kieliszki vódki. Niestety przegrałam, ponieważ [i.tp] szybciej pochłonęła swój ostatni kieliszek czystej. Full zadowolona krzyknęła ze szczęścia i wyszła z boksu na parkiet. Uradowana zaczęła tańczyć z jakimiś dwoma chłopakami. Była już po 2 kieliszkach dosyć wstawiona, tak jak mi się wydaje to ci dwaj też chyba dzisiaj nie oszczędzali sobie alkoholu. W końcu spuściłam z nich wzrok i sama poszłam zamówić jeszcze 6 kieliszków Finlandii. Tego wieczoru chciałam na zawsze zapomnieć o moim już ex chłopaku. Po pół godzinie również byłam dosyć pijana. Chwilę później do boksu wróciła [i.t.p] z tymi dwoma przystojniakami.


- Hej, [t.i] poznajcie się. To jest Niall. - wskazała na chłopaka z blond czupryną siedzącego po jej lewej stronie. - A to Zayn. - wtedy pokierowała wzrok na, nie powiem boskiego mulata. Był nieźle seksowny. Zresztą obaj byli, ale miałam wrażenie jakbym już ich gdzieś widziała, tylko gdzie? - A to [t.i]. - obaj chłopcy podali mi kolejno rękę , a ja je uścisnęłam uśmiechając się szeroko.
- Dobra chyba pójdę sie przewietrzyć. - powiedziałam wstając z wygodnej sofy. Wyszłam na tyły budynku i oparłam o drzwi, gdy nagle dopadł mnie jakiś pijany mężczyzna.


- Witaj nieznajoma. Może miałabyś ochotę trochę się zabawić? - zapytał chwiejąc się na boki.
- Nie. - odparłam i już chciałam odchodzić, gdy złapał mnie i oparł o ścianę obmacując całe ciało. - Zostaw mnie! - krzyknęłam i próbowałam go odepchnąć, ale ten przywarł mnie do ściany mocniej i zaczął odpinać moją koszulę. Siłowałam się z nim, wołałam o pomoc, ale to nic nie dawało. Czułam, że ogarnia mnie ciemność, że moje powieki się zamykają, i nagle słyszę głos jakiegoś chłopaka.


- Puść ją! - krzyknął brunet, a ja wtedy.. straciłam przytomność.

Obudziłam się na tylnych siedzeniach samochodu. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Byłam półprzytomna, a panujący półmrok nie pomagał w niczym. Chłopak za kierownicą co jakiś czas spoglądał w lusterko sprawdzając prawdopodobnie czy wciąż jestem nieprzytomna.


- Gdzie jestem? Dokąd mnie wieziesz? – powiedziałam, a brunet się uśmiechnął lekko, pokazując rząd białych zębów. Miałam wrażenie, że gdzieś już widziałam ten czarujący uśmiech.
- Miałem zamiar zawieźć Cię do mojego domu, ale jak już się obudziłaś to pojedziemy do twojego. – teraz już go poznaję. To był ten sam chłopak z klubu, ten który mnie uratował. – Miałaś wielkie szczęście, że byłem w tamtym klubie. W innym wypadku mogłoby dojść do… - chłopak urwał, ale obydwoje wiedzieliśmy co by powiedział dalej.


- Bardzo Ci dziękuję…
- Jestem Louis. – uniósł brwi z lekkim zaskoczeniem na moją obojętną reakcję po czym uśmiechnął się szeroko.


-[t.i] – wtedy nastała cisza, a ja z torebki wyciągnęłam swój telefon ‘8 nieodebranych połączeń’.
- No to jak? – zaczął Louis, zmieniając bieg ze skrzyni biegów.


- Co jak? – zdezorientowana popatrzałam na przystojniaka.
- Podasz swój adres?


- A tak, jasne. West Side St. 134 – podyktowałam i wróciłam do przeglądania swojej komórki.
- Już się robi. – udał głos niczym taksówkarz z filmów i znów na jego twarzy pojawił się ten uśmieszek. – Ty naprawdę nie wiesz kim jestem? – zapytał zdziwiony.


- Z tego co mi mówiłeś to jesteś Louis.
- Ale tak na serio. – powiedział odwracając się w moją stronę i zatrzymując samochód przed moim blokiem. Dopiero teraz mogłam ujrzeć jego piękne błękitne jak falujący ocean oczy, w których z łatwością można było utonąć. Włosy miał nierównomiernie, ale za to bardzo seksownie ułożone. Ubrany był w bluzkę w biało-czarne paski i kremowe spodnie. Po prostu brak słów. Nagle mnie coś olśniło.


- O mój boże, ty jesteś Louis Tomlinson – wytrzeszczyłam oczy, na co on się zaśmiał. W dobre sobie gadałam z największym ciachem na świecie, z najpopularniejszym bożyszczem nastolatek!
- To co, 15 funtów się należy. – znów przybrał głos mężczyzny od taksówki, a ja mimowolnie zaśmiałam się.


- A jest inna metoda płatności? – zapytałam zadziornie. Co? Zadziornie? Przecież ja nigdy nie flirtuje z obcymi chłopakami, tym bardziej że jest nim sam pan Tomlinson. Myślę, że cała wina leży w tych ‘kilku’ kieliszkach.
- Hm, niech pomyślę… - zrobił minę intensywnie myślącego. – Może być twój numer telefonu.


- Ta opcja bardziej mi się podoba. – uśmiechnęłam się szeroko do Louisa, co szybko odwzajemnił. Sięgnęłam do swojej torebki i wyjęłam mały notesik. Nabazgrałam na karteczce swój numer telefonu po czym zgrabnie wyrwałam ją i podałam chłopakowi. – Proszę bardzo i dobranoc panie kierowco. – zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z samochodu. Za sobą usłyszałam krótkie i urocze ‘’Dobranoc’’. Chwilę później włączył znów silnik i odjechał. A ja przez dobre kilka minut nie mogłam uwierzyć, że właśnie spotkałam jednego z członków One Direction.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz