Plymouth,
United Kingdom. 2010r.
Miał dwadzieścia trzy lata i był na świecie sam jak
palec. Wpatrując się w pusty asfalt, rozpościerający się przed jego oczami, nie
mógł pozbyć się natrętnej myśli, dlaczego, u diabła, życie jest dla niego takie
bezlitosne. Miał się zatrzymać w małym pensjonacie. Był to stary budynek w
wiktoriańskim stylu, z przyjemną werandą. Zabrał swoje rzeczy z bagażnika, po
czym wszedł po schodkach do środka. Czuł zapach świeżo zaparzonej kawy i
ciasteczek z czekoladą, przygotowanych na przyjazd gości. Bez jakiegokolwiek
namysłu ruszył w stronę części pomieszczenia, gdzie powinna mieścić się
recepcja. Stało tam małe biureczko, przy którym powinien się zameldować, ale
nikt przy nim nie siedział. Podszedł do biurka i nacisnął dzwonek, wzywający
obsługę. Odczekał chwilę, po czym znowu zadzwonił. Tym razem usłyszał coś, co
brzmiało jak stłumiony płacz, który dochodził z podwórza. Zostawił swoje rzeczy
i podążył za cichutkim dźwiękiem. Deski werandy skrzypnęły pod jego ciężarem.
Wtedy spoglądając na prawą stronę, dostrzegł źródło dźwięku. Stała opierając się
o balustradę, zwrócona twarzą w stronę oceanu. Odwróciła się, zaskoczona
odgłosem jego kroków, odłożyła wcześniej trzymaną filiżankę na stoliczek,
stojący obok.Chłopak odwrócił wzrok, ale po sekundzie jego spojrzenie znowu powędrowało ku niej. Zauważył, że nawet zapłakana jest ładna. Właśnie w tej chwili uświadomił sobie, że się na nią gapi, i spuścił wzrok.
- Przepraszam - powiedział cicho. - Zaczekam na panią w środku. - Adrianna pokręciła głową.
- Wszystko w porządku. I tak zamierzałam już wrócić do środka.
Gdy podniosła na niego wzrok, przychwyciła po raz drugi jego spojrzenie. Sięgnęła po swoją filiżankę, wykorzystując ją jako pretekst, żeby się odwrócić. Szedł przed nią przez kuchnię do recepcyjnego biurka, a ona przyłapała się na tym, że bacznie bada jego smukłą sylwetkę, i zarumieniła się lekko.
- Zayn Malik, prawda? Zostaje pan na pięć nocy?
- Tak. – chłopak zawahał się, po czym spytał: - Czy mógłbym dostać pokój z widokiem na morze?
- Jasne. Prawdę mówiąc, może pan wybrać sobie którykolwiek z pokojów na górze, ponieważ nikogo więcej się nie spodziewamy. Będzie pan jedynym gościem podczas tego weekendu. – uśmiechnęła się do niego jak najcieplej.
- A który pani by mi poleciła? – zapytał posyłając mi uwodzicielski uśmieszek.
- Wszystkie pokoje tutaj są ładne, ale na pana miejscu wzięłabym 15. – odpowiedziałam, próbując ukryć wkradające się na moje policzki wypieki.
- Dlaczego akurat 15? – chłopak wydawał się być zdziwiony moją wypowiedzią.
- Ponieważ jest najbardziej przytulny. Poza tym z niego jest najlepszy widok na rozpościerające się morze. – dziewczyna podsunęła mu formularz, wymagający podpisu. - Może pan tutaj podpisać?
- Jasne.
Adrianna przyglądała się, jak mulat szybko nabazgrał swoje nazwisko. Zauważyła, że nie nosi ślubnej obrączki - nie dlatego że miało to jakiekolwiek znaczenie.
Zayn odłożył długopis i brunetka wzięła od niego formularz.
- To więc tak pokój standardowo wyposażony w pojedyncze łóżko, szafa i okno z widokiem na morze, ale to już pan wie. W łazience są czyste ręczniki. Jeśli będzie pan potrzebował więcej, po prostu proszę dać mi znać. Posiłki możemy jeść o dogodnej dla pana porze. A jeśli zechce pan skorzystać z telefonu, powinien pan wiedzieć, że jest ustawiony na rozmowy miejscowe. – powiedziałam, wręczając mu klucz do pokoju 15 z tablicy. Chłopak wypowiedział krótkie Dziękuję i skierował się w stronę schodów, ale w pewnym momencie zatrzymał się i ponownie obrócił w stronę biurka.
- Czy chciałby pan wiedzieć coś jeszcze? – zapytała lekko zdziwiona jego nagłym ruchem.
- Chyba mniej więcej wyczerpała pani temat. Oczywiście z wyjątkiem sprawy, która narzuca się sama.
- A mianowicie?
- Nie powiedziała mi pani, jak się nazywa.
- Adrianna - odrzekła z uśmiechem, układając stertę papierów w jedną równą kupkę.
Zayn nieoczekiwanie przeszedł dystans dzielący ich i uścisnął jej dłoń.
- Miło mi cię poznać, Adrianno. – następnie jak przystało na gentlemana ucałował jej zimną rękę, przez co dziewczynę przeszło tysiące przyjemnych dreszczyków.
- Mi Ciebie również, Zayn.
`Poznajemy tysiące ludzi, ale żadne z
nich nie wnosi nic naprawdę wartościowego do naszego życia.
Ale wkońcu pojawia się ta jedna osoba, która porafi zmienić nasze życie bezpowrotnie`
Ale wkońcu pojawia się ta jedna osoba, która porafi zmienić nasze życie bezpowrotnie`
Minęło kilka dni od przyjazdu chłopaka do
pensjonatu. Od tamtej pory Zayn i Adrianna dużo rozmawiają, najwięcej przy
wspólnych posiłkach. Pewnego dnia Adrianna znów przyłapała się na tym, że
przygląda się przez okno Zaynowi Malikowi wracającemu jak co dzień z plaży.
Wcześniej, tego samego popołudnia, kupiła parę rzeczy do jedzenia, teraz jednak
zastanawiała się, czy nie powinna była zaczekać do przyjazdu chłopaka, żeby
spytać go, czy jest coś specjalnego, co chciałby zjeść. Kiedy Zayn wszedł do
środka, w powietrzu unosił się smakowity zapach bekonu. Po sekundzie otworzyły
się drzwi i z kuchni wyszła Adrianna.
- Wcześnie wstałeś - zauważyła, zakładając za ucho
niesforny kosmyk włosów.- Jestem rannym ptaszkiem – posłał jej jak zawsze uroczy uśmiech.
- Hm, to bardzo rzadkie u mężczyzn – Adrianna starała się to powiedzieć z jak największą powagą, lecz długo nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.
- No bo ja jestem wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. - Przestąpił z nogi na nogę. - A zmieniając temat, coś tutaj wspaniale pachnie.
- Zaczęłam szykować śniadanie, gdy cię nie było. - Wskazała gestem głowy przez ramię. - Czy chciałbyś zjeść teraz?
- Jeśli pozwolisz, wezmę najpierw prysznic.
- Jasne. Jakie życzysz sobie jajka? – zapytała, na co chłopak łobuzersko się uśmiechnął. W zamian dostał od niej kuksańca w bok.
- Ała, za co?
- Za zbereźne myśli – odparła przewracając teatralnie oczami. – No to jak?
- Jajecznicę, po proszę.
- Myślę, że sobie poradzę. - umilkła, patrząc na smażący się bekon.
Zayn odprowadził ją spojrzeniem, po czym ruszył po schodach do swego pokoju, kręcąc głową na myśl, jak ładnie wyglądała. Wziął prysznic, ogolił się zostawiając tylko delikatny zarost na twarzy. Założył nowe ubrania i zszedł do kuchni. W tym czasie Adrianna zdążyła już nakryć do stołu. Przechodząc obok niej, Zayn poczuł delikatny zapach morelowego szamponu do włosów.
- Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało, jeśli i tym razem zjem z tobą - powiedziała.
- Ani trochę. Wręcz przeciwnie, myślałem o tym, że byłoby mi bardzo miło, gdybyś zechciała. Proszę - zaprosił ją gestem, żeby usiadła. Pozwoliła, żeby podsunął jej krzesło, a potem przyglądała mu się, gdy sam zajmował miejsce przy stole. Nałożyli sobie jedzenia, nalali kawy i zaczęli jeść.
Mulat przyglądał się, jak dziewczyna smaruje grzankę masłem, pochłonięta chwilowo swoją czynnością. W szarym świetle poranka była naprawdę ładna, nawet ładniejsza, niż zapamiętał wczoraj. Poza tym musiał przyznać, że miło było rozmawiać z kimś, kto go nie znał. W ciągu kilku ostatnich miesięcy albo spędzał czas samotnie, albo zbywał pytania zadawane w trosce o jego samopoczucie.
W Adriannie było coś takiego, co sprawiało, że wyczuwał jej ogromne zrozumienie dla niego. Nie potrafił wyjaśnić, skąd się bierze to wrażenie albo dlaczego jest dla niego ważne. Tak czy owak, był tego pewny.
Po kolacji Zayn pomógł jej uporać się z naczyniami,
po czym wskazał gestem głowy na okno.
- Czy zechciałabyś pójść ze mną na spacer brzegiem
morza? - zapytał. - Zdaje się, że wieczór jest
piękny.- Nie robi się zimno?
- Pewnie tak, ale myślę, że to nasza ostatnia szansa, przez parę dni raczej nie uda nam się wytknąć nosa z domu.
Adrianna wyjrzała przez okno. Powinna zostać i dokończyć sprzątania kuchni, ale przecież to może poczekać, prawda?
- Masz rację - przyznała. - Tylko wezmę kurtkę. – dziewczyna migiem poleciała w stronę swojego przytulnego pokoju. Zgarnęła z szafy kurtkę puchową oraz szalik, którym później szczelnie opatuliła szyję. Gdy wróciła do kuchni, czekał tam już na nią przystojny mulat.
- Gotowa? – spytał, poprawiając kołnierz od kurtki.
- Tak, ale muszę cię jednak uprzedzić, że niespecjalnie lubię taki ziąb.
- Nie będzie to zbyt długi spacer. Obiecuję. – uśmiechnął się nonszalancko, po czym wyszli z pensjonatu. Idąc ramię w ramię, ruszyli w kierunku piaszczystej plaży, oddalonej z jakieś 5 minut od budynku.
- Opowiedz mi coś o sobie – zaproponował nagle chłopak. – Chciałbym Cię lepiej poznać.
- No więc.. jak już wiesz nazywam się Adrianna. Jestem tu tylko dlatego, że moja przyjaciółka poprosiła mnie o zajęcie się pensjonatem, podczas gdy ona wyjechała do Kanady zarabiać na życie. Tak to pochodzę z Londynu. Kilka lat temu rozstałam się z moim chłopakiem, ale o tym raczej nie chciałbyś słuchać. – dziewczyna uśmiechnęła się smutno, pochylając głowę w dół. Nagle poczuła, jak jego dłoń, od której biło przyjemne ciepło, zaciska się na jej dłoni.
- Chciałbym. Opowiedz mi wszystko, proszę.
Adrianna przełamała się i zaczęła opowiadać Zaynowi o rozstaniu z Tomem. O tym jak przyłapała go na zdradzie z seksowną bezmózgą blondyną. O tym jak rozpaczała, kiedy się o tym dowiedziała. Ostatecznie Bóg go ukarał i został on sam, gdyż blondyna również, gdy się dowiedziała, że ma dziewczynę narobiła mu awantury i pozostawiła tak samo jak Adrianna. A skąd to wie? Sam Thomas jej o tym opowiedział, kiedy rzekomo ‘przekonał się, że źle zrobił i chciał, żeby do niego wróciła’. Niestety niedoczekanie. Thomas to skończony rozdział w jej życiu. Nie umiałaby mu znów zaufać. Całe uczucie, jakim go darzyła, zniknęło wraz z uczynkiem jaki popełnił.
Chłopak wsłuchiwał się w nią z dużą uwagą, co jakiś czas przygryzając dolną wargę. Kiedy dziewczyna zakończyła swój monolog, Zayn widząc, że Adrianna cichutko pochlipuje pod nosem, mocno ją do siebie przytulił. Niestety to spowodowało, że dziewczyna wybuchła niepohamowanym płaczem.
- Cii, nie płacz. On nie był ciebie wart. – mówił ze spokojnym i kojącym tonem, delikatnie głaszcząc dłonią po plecach dziewczyny. Ostatecznie to podziałało. Adrianna odsunęła się od niego, a jej oczy błyszczały od łez jeszcze kręcących się w nich.
- Chcesz już wracać? - spytał.
- Czekałam, kiedy to zaproponujesz. Uszy zaczynają mi marznąć.
Zawrócili i poszli przed siebie, stąpając po swoich śladach na piasku. Księżyc tego wieczoru był naprawdę niezwykle piękny. Powietrze było świeże i rześkie, a kłębiąca się mgła miała słonawy smak.
Szli dalej w przyjaznym milczeniu. Adrianna z każdym krokiem zyskiwała większą pewność, że chce spędzić z nim więcej czasu. Ale nie było w tym nic dziwnego, prawda? On jest sam, ona również, samotni ludzie, którym sprawia przyjemność spacer po pustej piaszczystej plaży.
- Coś się stało, Zayn?
- Nic, nic – powiedział wymijająco, grzebiąc bezczynnie łyżką w misce.
- Wiedz, że mi możesz powiedzieć wszystko. - uśmiechnęłam się do niego ochoczo, co on odwzajemnił tyle, że sztucznie.
- Chodzi o to, że dzisiaj mam spotkanie w sprawie pracy i denerwuje się. – na jego twarzy pojawił się grymas.
- Ej, Zayn, Wszystko będzie dobrze. Jesteś odważnym, porywczym, a co najważniejsze zdolnym chłopakiem, więc nie masz się czym martwić. Masz tą robotę jak w banku! – zaśmiałam się, chcąc trochę rozluźnić atmosferę. I udało się. Mulat westchnął i wstał od stołu, po to żeby mnie przytulić.
- Jesteś niesamowita, wiesz? - jego twarz rozświetlił krótki uśmiech.
- Czy to ma być komplement? – zapytałam rozbawionym tonem.
- Ogromny komplement - powiedział. Odwrócił się do niej przodem, uśmiechając się łagodnie, i Adrianna uświadomiła sobie z zaskoczeniem, że Zayn myśli o tym, żeby ją pocałować. Chociaż w głębi duszy pragnęła tego nieubłagalnie, zdrowy rozsądek przypomniał jej nagle, że ledwo co go zna. Poznali się kilka dni temu, a i Zayn wkrótce wyjeżdża. Ona zresztą również. Cofnęła się o krok, puszczając jego dłoń. Przez mgnienie oka dostrzegła błysk rozczarowania w oczach chłopaka, natychmiast jednak odwrócił wzrok.
- To ja pójdę na zakupy – wypaliła pierwsze co przyszło jej do głowy, aby tylko nie pozostać teraz w towarzystwie Zayna i krępującej ciszy.
- Jasne – uśmiechnął się smutno i pożegnał z Adrianną.
Adrianna odczekała chwilę, po czym odwróciła się. Tak pomyślała, postąpiłam słusznie. Miałam rację, wycofując się i puszczając jego rękę. Jednak gdy już wyszła za drzwi, nie potrafiła oprzeć się uczuciu, że właśnie straciła szansę na znalezienie odrobiny szczęścia, za którym tęskniła od tak dawna.
Kiedyś znajdował się w takiej samej sytuacji i choć obecnie warunki pozwalały mu żyć według własnych zasad, zdawał sobie sprawę, że z Adrianną jest inaczej. Mimo to jednak coś się zmieniło podczas jego krótkiego pobytu tutaj, w Plymouth. Nie był pewien, kiedy to nastąpiło dokładnie. Może wczoraj, gdy spacerowali wieczorem po plaży, a może nawet dzisiejszego ranka, kiedy jedli razem śniadanie. Albo wtedy gdy stał blisko niej, trzymając ją za rękę i nie pragnąc nic innego, jak tylko wpić się w jej usta. Wiedział natomiast z całą pewnością, że jest na najlepszej drodze do zakochania się w dziewczynie o imieniu Adrianna.
`Gdy
ktoś kocha różę, której jedyny okaz znajduje się na jednej z milionów
gwiazd, wystarczy mu na nie spojrzeć, aby być szczęśliwym. Mówi sobie: „Na
którejś z nich jest moja róża...”.`
- Dostałem pracę! – wykrzyknął mulat wchodząc do pomieszczenia, w którym przebywała Adrianna. Momentalnie wszelkie obawy zniknęły i niespodziewanie dziewczyna rzuciła mu się w ramiona. Mocno objęła go, wtulając głowę w zagłębienie szyi. Cieszyła się z jego szczęścia. Oboje postanowili oblać sukces Zayna, wyciągając z szafki 2 kieliszki i butelkę czerwonego wina. Pogrążyli się w przyjemnej, a jakże kulturalnej rozmowie o wszystkim i o niczym. Czas płynął im nieubłagalnie, nawet nie zauważyli jak zrobiło się ciemno i mrocznie na zewnątrz.
- A co będziesz robił, gdy wrócisz? – zapytałam w pewnym momencie, na co chłopak wzruszył ramionami.
- Kto wie. Szczerze mówiąc, nie myślałem w ogóle o tym, co będę robił po powrocie. Może podejmę się pilnowania małych pensjonatów podczas nieobecności ich właścicieli – zażartował, a dziewczyna roześmiała się.
- Przypuszczam, że prędko by ci się to znudziło.
- Oj tam. – odparł obojętnie, opierając się o oparcie drewnianego krzesła.
- Do tego musiałbyś nauczyć się gotować.
- Słuszna uwaga. - Zayn rzucił jej spojrzenie. Lecz Adrianna unikała jego wzroku, nic nie powiedziała.
Wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu dziewczyny. Gdy się znów odezwał, jego ton był tak łagodny, jak gdyby próbował pocieszyć małe dziecko.
- Przepraszam Cię za dzisiaj rano, ale ten weekend... jest czymś, czego nigdy nie zaznałem, ale od zawsze pragnąłem. To jak marzenie. Ty jesteś spełnieniem moich marzeń.
- Ja też wspaniale spędzam czas - powiedziała.
- Lecz nie czujesz tego samego. – dokończył za nią, a Adrianna podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Zayn... ja...
- Nie musisz nic mówić...
- Owszem, muszę. – umilkła na chwilę, zbierając myśli. - Kiedy rozstaliśmy się z Tomem, nie sądziłam, że będę mogła zakochać się w kimś innym. Był to koniec wszystkiego, na co miałam nadzieję w przyszłości. Ogólnie mówiąc, chłopcy nie zwracali na mnie uwagi i chyba otoczyłam się niewidzialną otoczką. Więc Zayn.. Nie mówię, że odpowiedź brzmi „nie”. Chciałabym cię znowu spotkać. Jesteś uroczy, przystojny i inteligentny, a ostatnie kilka dni znaczyły dla mnie więcej, niż prawdopodobnie potrafisz sobie wyobrazić. Ale przeprowadzka do Bradford? Rok to bardzo długo i nie wiadomo, kim każde z nas wtedy będzie. Czy możesz z ręką na sercu obiecać, że za rok będziesz czuł to samo co dzisiaj?
- Tak - odpowiedział. - Mogę.
- Skąd ta pewność?
- Bo wiem - odpowiedział powoli - że jesteś jedynym powodem, dla którego w ogóle bym tu wrócił.
- Zayn... nie... - Adrianna przymknęła powieki, a Zayn za ten czas wstał z siedzenia i podszedł do niej bliżej. Ujął ją za podbródek, odwracając jej twarz ku sobie.
- Adrianno... - wyszeptał, a gdy wreszcie odważyła się spojrzeć mu w oczy, zobaczyła, że są przepełnione troską i miłością.. miłością do niej.
Nie wypowiedział tych słów, ale dziewczyna wyobraziła sobie, że je słyszy, i to jej wystarczyło. Właśnie wtedy zrozumiała, że ona też go kocha. Przez długą chwilę żadne z nich nie bardzo wiedziało, jak się zachować, w końcu Zayn wyciągnął rękę. Z westchnieniem, Adrianna podała mu swoją, odchylając się na oparciu krzesełka, gdy zaczął wodzić delikatnie palcem po jej skórze. Uśmiechnął się, czekając na jej reakcję.
Cudownie jest wiedzieć, że Zayn ją kocha, lecz tylko jedna myśl ją przerażała. Mianowicie gdyby dopuściła do zbliżenia z Zaynem, oznaczałoby to związek na resztę życia, a ona nie była pewna, czy jest na to gotowa. A jednak nie mogła się powstrzymać. Już nie. Zwłaszcza gdy patrzył na nią w taki podniecający sposób.
Chłopak ujął jej rękę. Adrianna spodziewała się, że ją pocałuje, on jednak potarł moją dłonią swój policzek, zamykając oczy, jak gdyby chciał na zawsze zapamiętać jej dotyk. Potem otworzył oczy i przechyliwszy głowę, przysunął się bliżej. Przez chwilę muskał leciutko wargami jej policzek, aż wreszcie ich usta się spotkały. Stali tak złączeni miłością. Żadne z ich nie chciało, a wręcz nie zamierzało tego zakończyć. Ich usta delikatnie współgrały ze sobą jakby były do tego stworzone. Obsypywał pocałunkami jej szyję, policzki, a gdy dotknął jej brzucha, przeszył ją przyjemny dreszczyk. Zayn zanurzył twarz we włosach dziewczyny, ona zaś oparła głowę na jego piersi. Potem, gdy wreszcie odsunęli się od siebie, dziewczyna cofnęła się o krok. Złapała go za ciepłą dłoń i zaczęła prowadzić do sypialni na górze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz